O problemach z wywozem śmieci pisaliśmy już nie raz. Informowaliśmy także, że część mieszkańców domków jednorodzinnych na własny koszt zamawia dodatkowe śmieciarki. O skali problemu świadczą również oficjalne statystyki. - Od dnia 1 sierpnia odnotowano 6154 zgłoszeń - przyznaje ratusz.
W pierwszych dniach sierpnia liczba ta sięgała 300 dziennie. Ale - jak zauważa Marcin Wojdat, sekretarz miasta odpowiedzialny m.in. za odpady - regularnie maleje. - Na samym początku mieliśmy zdecydowanie więcej zgłoszeń niż w tej chwili. Teraz ta liczba zmalała o połowę - zapewnia.
"Mieszkańcy są zobowiązani, zgodnie z przepisami prawa, do złożenia deklaracji"
Czy można się wypisać?
Przepełnione kubły sprawiają, że niektórzy mieszkańcy zaczęli pytać, czy mogą wymówić umowę śmieciową miastu:
Jestem mieszkańcem Białołęki zmuszonym przez miasto Warszawa do korzystania obecnie z usług MPO. Może jest jakiś prawny sposób, aby zakończyć tę farsę z MPO i wrócić do normalnych czasów? - napisał na warszawa@tvn.pl Adam.
Takich maili jest więcej, ale miasto ucina sprawę: umowy wypowiedzieć się nie da.
- Wcześniej każdy podpisywał umowę z przedsiębiorstwem zajmującym się wywozem. Miasto nie miało nic do tego. W obecnym systemie miasto jest właścicielem śmieci, a mieszkańcy płacą opłatę śmieciową. Nie może więc mieszkaniec sprzątać naszych śmieci - tłumaczy Agnieszka Kłąb.
- Klient stał się petentem - drwi Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. - Ani miasto, ani firmy nie przygotowały się do realizacji usług w nowym systemie - dodaje.
Jego zdaniem poprzedni system był lepszy, bo firmy musiały walczyć o klienta. - Może nie był idealny, ale jeżeli ktoś nie był zadowolony, mógł zrezygnować z usług danego przedsiębiorstwa i podpisać umowę z innym - tłumaczy.
Problemy z wywozem śmieci na Bielanach
"Jakość odbioru będzie rosła"
Te argumenty odrzuca Wojciech Jakubczak z MPO, którego dotyczy 90 procent skarg.
- Błędów nie można uniknąć. System komputerowy nie jest w stanie uchwycić indywidualnych potrzeb klientów. Należy pamiętać, że jest to ogromna operacja i nawet niewielki odsetek błędu powoduje wiele utrudnień - wyjaśnia.
Jak dodaje, w ciągu pierwszych kilkunastu dni funkcjonowania w 10 kolejnych dzielnicach (osiem pozostałych weszło do systemu w lutym) wprowadzono niezbędne korekty harmonogramu i częstotliwości odbioru oraz zapotrzebowania na większą liczbę pojemników.
- Z każdym kolejnym cyklem jakość odbioru odpadów będzie rosła. Dokładamy wszelkich starań, by stało się to jak najszybciej. Już udało nam się wyeliminować większość problemów - zapewnia.
Podkreśla też, że większość problemów wynika z faktu, że pracownikom spółki nie przekazano na czas kluczy do części altan śmietnikowych.
Kary za pierwszy etap
Tymczasem ratusz nałożył pierwsze kary na firmy, które do nowego systemu weszły w lutym.
- To około 20 tys. złotych dla Sity, 15 tys. dla Lekaro i 5 tys. dla MPO - informuje Jolanta Krzywiec, dyrektor miejskiego biura gospodarki odpadami. Kar za usługi w dzielnicach, które do systemu weszły 1 sierpnia, na razie nie było. - Pierwsze tygodnie traktujemy jako okres wdrożenia systemu. To czas, w którym mieszkańcy i przedsiębiorstwa muszą się do niego przyzwyczaić - podsumowuje Kłąb.
Warszawa rozstrzygnęła przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów na początku września 2013 r. 1 lutego 2014 roku nowym systemem zostało objętych osiem dzielnic. Dopiero 1 sierpnia dołączyło do niego osiem kolejnych. To skutek odwołania dwóch firm, które przetarg przegrały w przetargu - Byś i Remondis. Sprawa ma finał sądowy.
Ogłoszenie decyzji sądu
su/b/r