- Chorych było niewielu, większość wyjazdów była związana z nadużyciem alkoholu - powiedział PAP rzecznik pogotowia Marek Niemirski.
Pobicia, urazy , niedyspozycje
Jak podkreślił, w ok. 80 proc. przypadków karetki wzywane były z powodu różnego rodzaju urazów, pobić, niedyspozycji związanych z nadużyciem alkoholu. - Niestety, to pokazuje, że nie umiemy się bawić - ocenił Niemirski. Udzielono też pomocy 30 osobom z obrażeniami po wybuchu petard.
Od godz. 19.00 do północy karetki wyjeżdżały ok. 150 razy, od północy do godz. 7.00 rano - ponad 300 razy. - W sumie było prawie 500 wyjazdów. To była bardzo intensywna noc - podsumował Niemirski.
53 pożary w ostatnią noc roku
Sporo pracy miała również stołeczna straż pożarna. Na szczęście wiekszość interwencji nie dotyczyła dużych pożarów. Straż wzywano do płonących dachów i balkonów, które zapaliły się od petard. Taka sytuacja była m. in. w bloku przy ul. Bukowińskiej.
Strażacy reagowali też na zdarzenia zarejestrowane przez monitoring, gasili m. in. altanki i śmietniki. - To normalna sytuacja, kiedy tyle osób przebywa na zewnątrz - podsumował nocne interwencje oficer z biura prasowego straży pożarnej.
js/ec