Do zdarzenia doszło w sobotę około 16.30. Starszy inspektor Łukasz Capiga nie był w pracy, wracał z żoną z zakupów. Stojąc na światłach, na skrzyżowaniu ulic Daniszewskiej i Annopol, usłyszał za sobą huk, a w lusterku zobaczył przewracający się motocykl i sunącego po asfalcie człowieka.
Motocyklista twierdził, że wypadł z taksówki
Motocyklista, który wjechał w tył zatrzymującej się na światłach taksówki, z dużą prędkością minął auto strażnika, zahaczył o nadjeżdżający z przeciwka samochód i ślizgał się po jezdni jeszcze przez kilkadziesiąt metrów. Funkcjonariusz, który ma uprawnienia ratownika, wybiegł z auta ratować motocyklistę. Niespodziewanie okazało się, że ten nie tylko nie doznał poważniejszych obrażeń, ale próbował uciec od odpowiedzialności.
- Kiedy dobiegłem, poszkodowany zdążył już zdjąć kask. Gdy powiadomiłem go, że jestem ratownikiem i poprosiłem, by się nie ruszał, bo przed chwilą miał wypadek na motocyklu, stanowczo zaprzeczył. Twierdził, że wypadł z taksówki, w którą uderzył jednoślad i oświadczył, że idzie do domu - relacjonuje cytowany w komunikacie prasowym strażnik. - Poczułem od poszkodowanego silny zapach alkoholu i powtórzyłem, żeby nie ruszał się z miejsca - dodaje.
Pojazd bez badań technicznych i ubezpieczenia
Motocyklista, u którego widoczne były jedynie obtarcia skóry, nie chciał stosować się do poleceń ratownika. Kiedy wstał, został przez niego doprowadzony na pobliski przystanek. Chwilę potem przyjechało pogotowie i inne służby.
Jak ustalili policjanci, kierowca nie posiadał uprawnień do prowadzenia motocykla, jego pojazd nie miał ważnych badań technicznych ani ubezpieczenia, a sam motocyklista "wydmuchał" 1,6 promila alkoholu - przekazała straż miejska. Po opatrzeniu mężczyzna został przekazany w ręce policji.
Autorka/Autor: b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Warszaw