Tajlandzkie ekipy ratunkowe zintensyfikowały w sobotę swoje działania, aby wydobyć uwięzione pod gruzami zawalonego wieżowca osoby. W piątek budynek zawalił się w wyniku trzęsienia ziemi, do jakiego doszło w sąsiedniej Birmie. Bilans ofiar śmiertelnych katastrofy w Bangkoku wzrósł w sobotę do dziesięciu osób.
Premierka Tajlandii Paetongtarn Shinawatra powiedziała w sobotę, że sytuacja w kraju "wróciła do normy" dzień po tym, jak wstrząsy wywołane trzęsieniem ziemi w sąsiedniej Birmie wywołały w stolicy panikę i zniszczenia.
Ofiary śmiertelne
W Bangkoku liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi wzrosła do 10 osób - podała w sobotę agencja informacyjna Reuters, powołując się na miejscowe media. Poprzednio pisaliśmy o dziewięciu ofiarach śmiertelnych żywiołu. Osiem osób zginęło na skutek zawalenia się 33-piętrowego wieżowca. Na miejscu zdarzenia trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa.
Władze wykorzystują koparki, drony i psy poszukiwawczo-ratownicze, aby spróbować wydobyć 30 osób, które utknęły pod gruzami zawalonego budynku. Co najmniej 15 osób wciąż wykazuje oznaki życia - napisał Reuters.
Epicentrum wstrząsów o magnitudzie 7,7 znajdowało się w środkowej Birmie, około 50 kilometrów na wschód od miasta Monywa. Do wstrząsu doszło około godziny 14.20 czasu lokalnego. W Tajlandii siłę wstrząsów oszacowano na 7,3.
O sytuacji w Birmie przeczytasz tutaj: Zginęło ponad tysiąc osób. Rośnie tragiczny bilans
"Wielu moich kolegów zginęło"
Mieszkanka Bangkoku - Waanpetch Panta - czeka na informacje dotyczące 18-letniej córki, która jest jedną z zaginionych osób. Kobieta od sobotniego poranka obserwuje, jak koparki przeszukują gruzy.
- Wszystko, co mogę zrobić, to siedzieć i czekać. Modliłam się, aby moja córka była wśród tych, którzy zostali już zabrani do szpitala - powiedziała Waanpetch. Dodała, że ostatni raz rozmawiała z córką w piątek koło południa, tuż przed trzęsieniem ziemi.
39-letni Chanpen Kaewnoi powiedział, że szuka informacji na temat swojej siostry i mamy, pracujących w wieżowcu, który się zawalił. - Widziałem w wiadomościach, że zawalił się budynek, więc zadzwoniłem do siostry, ale bez względu na to, ile razy próbowałem się do niej dodzwonić, nie było połączenia. Zapytałem więc jej współpracownika, który powiedział, że nie może się dodzwonić do niej i do mojej mamy - mówił. Dodał, że pracowały one na piątym piętrze tego wieżowca.
Pracownik budowlany Tun Lin Aung, który również czeka na wieści o swoich zaginionych kolegach, pracował na budowie, gdy zatrzęsła się ziemia. - Różne przedmioty spadały z wysokich pięter. Byliśmy przerażeni, uciekaliśmy - powiedział Tun Lin Aung, obywatel Birmy, który od dziewięciu lat mieszka w Tajlandii. - Wielu moich kolegów zginęło pod gruzami wieżowca - dodał.
Takiego trzęsienia ziemi nie było od 100 lat
Wicepremier Tajlandii Phumtham Wechayachai powiedział, że takiego trzęsienia ziemi w Bangkoku nie było od 100 lat. Poinformował też, że w stolicy w dwóch dzielnicach - Chatuchak i Bang Khun Thian - doszło do zawalenia się budynków.
Praca sześciu tajlandzkich lotnisk, w tym w Bangkoku, Chiang Mai, Hat Yai, Chiang Rai i Phuket, powróciła do normy i przeszły one kontrole bezpieczeństwa po piątkowym trzęsieniu ziemi - podała agencja Reuters.
"Mieszkańcy Bangkoku nie pamiętają tak dużych wstrząsów"
Zawalenie się wieżowca i sytuację w Bangkoku skomentował w piątek na antenie TVN24 Tomasz Augustyniak, korespondent w regionie Azji i Pacyfiku.
- Ten budynek, który się zawalił w Bangkoku, to chyba największe zniszczenie, jakie do tej pory odnotowano - powiedział Augustyniak. - Nie jest to tak, że walą się tutaj budynki - dodał. Powiedział, że życie w Bangkoku powoli wraca do normy na tyle, na ile jest to możliwe. - Mieszkańcy Bangkoku nie pamiętają tak dużych wstrząsów - przyznał. Dodał, że zniszczenia w mieście były punktowe.
Woda wylewała się z basenów
Trzęsienie było na tyle silne, że podczas wstrząsów woda wylewała się z basenów znajdujących się na dachach drapaczy chmur.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RUNGROJ YONGRIT