Susza w pierwszym kwartale roku i ulewne deszcze w drugim zniszczyły wiele upraw w południowo-wschodnich Chinach. Straty szacowane są w milionach dolarów. Ceny żywności podskoczyły o kilkadziesiąt procent.
Powódź doprowadziła do strat w wysokości 772 mln dolarów w prowincji Zhejing w delcie rzeki Jangcy. Ulewne deszcze przyczyniły się do redukcji upraw warzyw o 20 proc, a w konsekwencji do 40-procentowego wzrostu cen w stolicy prowincji Hangzhou. Z kolei mieszkańcy miasta Zhuji z prowincji Zhejiang wrócili w niedzielę do swoich domów po opadnięciu poziomu wody w lokalnej rzece. - Sprzątam teraz mój sklep - mówi agencji Reutera Peng Gao. - Muszę to zrobić, nawet jeśli przyjdzie kolejna fala powodziowa. W przeciwnym razie nie będzie do czego wracać - dodaje.
Chińskie biuro meteorologiczne zapowiada kolejne dni ulewnych deszczy w tej prowincji. Możliwa jest kolejna ewakuacja mieszkańców.
Chińczycy oskarżają władze
Chiny zmobilizowały oddziały ratunkowe w całym regionie. Mają pomagać rolnikom i dystrybuować żywność, ale niektórzy mieszkańcy mówią, że samorząd mógł zrobić więcej, aby zapobiec powodzi.
- Rząd nie zrobił nic. Żaden z lokalnych urzędników nie starał się uratować sytuacji. Dlatego mamy takie ogromne straty gospodarcze i tak wiele osób jest dotkniętych powodzią - mówi agencji Reutera mieszkaniec jednej z zalanych prowincji.
Ulewne deszcze nawiedzające od kilku tygodni południowe i wschodnie prowincje Chin doprowadziły już do śmierci ponad 100 osób i zmusiły do ewakuacji pół miliona rolników.
Autor: mm//ŁUD / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: FEATURECHINA