W Czechach pojawiła się w ostatnich dniach nowa moda: "mroźna turystyka". To wyjazdy do czeskich biegunów zimna i przebywanie lub nawet biwakowanie w ekstremalnych warunkach. Czesi chcą poznać ekstremalne zimowe warunki, o jakich słyszeli w opowieściach dziadków.
W ubiegły weekend na Szumawie, paśmie górskim w południowych Czechach, temperatury zbliżyły się do -40 st. C. To przyciągnęło osoby chcące zmierzyć się z arktycznym mrozem.
- Zachęciły nas te minus -39 st. w nocy. Tego jeszcze nie mieliśmy. To są warunki ekstremalne. To się nazywa zima. Ale przyznam się, że nocą jeszcze nie wychodziliśmy - mówił cytowany przez czeskie radio turysta, który w ostatnich dniach przyjechał do Kvildy - miejscowości, gdzie w poniedziałek nad ranem służby meteorologiczne zarejestrowały 39,4 kresek poniżej zera. Inna turystka wyznała, że na własnej skórze chciała odczuć zimę, o jakiej opowiadali jej dziadkowie.
Miejscowi: "Nic nadzwyczajnego"
Zapał przyjezdnych studzą miejscowi. Mieszkańcy Kvildy podkreślają, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego poza tym, że mróz wygania zwykłych turystów i narciarzy. Zauważają też, że zazwyczaj temperatura we wsi jest wyższa niż w ustawionej za wsią klatce meteorologicznej. - Powiedziałbym, że to u nas normalna zima. Co roku mamy tu średnio metr śniegu, mrozy - nawet jeśli wydają się ekstremalne - nie są rekordowe, biorąc pod uwagę ostatnie 25 lat - powiedział w rozmowie z PAP wójt Kvildy Vaclav Vostradovsky.
Wójt tłumaczył, że w ostatni poniedziałek pomiarów dokonano w stacji meteorologicznej znajdującej się około 1,5 km od zabudowanej części miejscowości. We wsi w tym samym czasie temperatury niczym nie różniły się od średniej. - Rano było koło -20 st. Prawie codziennie jest też czyste niebo, więc w ciągu dnia temperatura wzrasta do -10 st. Słońce już ma moc, więc można nawet spotkać ludzi bez czapek i rękawic" - podkreślił Vostradovsky.
Przyznał, że w ostatnich dniach pojawił się człowiek, którego celem było przespanie nocy w ekstremalnych warunkach na czeskim biegunie zimna. - Ja sam raczej odradzałbym takie rzeczy - podkreślił. - Trzeba pamiętać o tym, że to są góry, powinno się dobrze ubrać, ale niekoniecznie próbować jakichś eksperymentów - dodał. Wójt nie zauważył fali turystów, którzy ulegliby nowej modzie. Jego zdaniem ludzie, których to interesuje: metorolodzy-amatorzy, miłośnicy przyrody i inni pasjonaci, przyjeżdżają przez cały rok.
Mróz bywa i w lecie
Kvilda leży na wysokości 1062 metrów nad poziomem morza i jest najwyżej położoną miejscowością w Czechach. Tamtejsza stacja meteorologiczna figuruje w czeskiej księdze rekordów jako najchłodniejsze miejsce w kraju. - Średnia temperatura całoroczna wynosi 2 stopnie powyżej zera. Faktycznie mróz bywa i w lecie, tak więc tę "mroźną turystykę" można by uprawiać także w najcieplejszym miesiącu, jakim jest sierpień" - dodał Vostradovsky.
Czescy meteorolodzy zapowiadają na weekend nową falę intensywnych mrozów i nie wykluczają, że padnie absolutny czeski zimowy rekord z 11 lutego 1929 roku, czyli -42,2 stopnie Celsjusza.
Autor: js/ms / Źródło: PAP