Podejrzewana o szpiegowanie na rzecz Rosji białucha chyba zaaklimatyzowała się w Norwegii. Ludzie bawią się z nią i karmią. Ogłoszony został także plebiscyt na imię dla morskiego ssaka.
Pod koniec kwietnia u wybrzeży Norwegii zaobserwowano białuchę arktyczną. Zwierzę zachowywało się, jakby było oswojone, pływając bez strachu w pobliżu łodzi. Największe zdziwienie wzbudziła jednak uprząż, którą białucha miała na sobie. Widniał na niej napis "Equipment St. Petersburg". Oprócz tego uprząż miała specjalne miejsce na umieszczenie kamer typu Go Pro. To podsyciło podejrzenia, że białucha była tresowana przez rosyjską armię w celach szpiegowskich.
W służbie wywiadu
Wiadomo, że wojskowi już wcześniej trenowali białuchy. Zwierzęta pilnowały baz morskich, pomagały nurkom i szukały zagubionego sprzętu.
Naukowiec z norweskiego instytutu badań morskich Martin Biuw uważa, że białucha bez wątpienia była wcześniej przez kogoś szkolona.
- Fakt, że to zwierzę jest wytrenowane, jest niezaprzeczalny. Wiemy, że wojsko rosyjskie trenowało białuchy podczas drugiej wojny światowej po to, żeby węszyły w poszukiwaniu min i starych torped - powiedział Biuw.
Tańczy i je z ręki
O fakcie "wyszkolenia" zwierzęcia świadczyć może jego nietypowe zachowanie.
Mieszkaniec Hammerfest Tor Arild Guleng wybrał się na poszukiwanie wieloryba w okolice pobliskiego fiordu.
W rozmowie z CNN opisywał, że zwierzę płynęło w pobliżu łodzi z głową na powierzchni wody przez 30 sekund, tak jakby czekało na polecenia.
- Płynęła za łódką przez całą drogę do Hammerfest -dodał.
Pojawienie się domniemanego rosyjskiego szpiega w porcie wywołało niemałe poruszenie. Ludzie gromadzili się, żeby zobaczyć białuchę z bliska. Niektórym udało się nagrać ssaka, który jadł z ręki i tańczył w kółko.
Imię dla morskiej celebrytki
Narodowa stacja telewizyjna NRK zapytała swoich widzów o imię dla białuchy. W zabawie wzięło udział 25 tysięcy osób, pojawiło się ponad tysiąc propozycji, wśród których były na przykład: Agent James Białucha, Biała Rosjanka czy Królewna Śnieżka.
Blisko jedna trzecia uczestników plebiscytu głosowała na imię "Hvaldimir", będące połączeniem norweskiego słowa "hval", oznaczającego wieloryba, i imienia Vladimir.
To nie zabawka
Nikt nie wie, skąd pochodzi waleń. Arild Guleng wątpi, że dowiemy się tego w najbliższym czasie.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek przyznał się do faktu zgubienia białuchy - powiedział.
Podkreślił również, że nastroje w Hammerfest są mieszane. Ludzie są podekscytowani możliwością zabawy z morskim ssakiem. Inni martwią się jednak, że jeśli zwierzę nie umie polować, samo nie przetrwa.
- To zwierzę z wolną wolą. To nie zabawka - podkreślił Guleng.
Autor: ml/rp / Źródło: CNN