Włochy powoli wracają do "nowej normalności", ale wraz z nią w kraju dochodzi do istotnych przemian politycznych. W związku z epidemią COVID-19 wielu obywateli straciło pracę, a przedsiębiorcy ledwo wiążą koniec z końcem. Maria Mikołajewska, reporterka magazynu "Polska i Świat" w TVN24 w swoim wideoblogu zwraca uwagę, że na scenie politycznej poparcie zyskują prawicowe partie, które podsycając niepokoje społeczne, dążą do wcześniejszych wyborów.
W środę we Włoszech wydarzyło się coś wyjątkowego - otworzono zewnętrzne i wewnętrzne granice kraju. Włosi wreszcie mogą przemieszczać się między regionami, co oznacza, że mogą dołączyć do swoich rodzin i pojechać na wakacje. Sytuacja się uspokaja - zakażeń i zgonów z dnia na dzień jest coraz mniej, ale to nie oznacza, że pandemia całkowicie wygasła. Wciąż trzeba przestrzegać środków bezpieczeństwa - tym bardziej Marię Mikołajewską, reporterkę magazynu "Polska i Świat" w TVN24 i całe Włochy zdziwiło to, co wydarzyło się we wtorek.
"Według lewicy, prawica w ogóle nie powinna manifestować"
Na ulicach Rzymu doszło do wielkiej manifestacji. Giorgia Meloni, przewodnicząca partii Bracia Włosi (Fratelli d'Italia) zwraca uwagę, że "głuchy rząd" nie chce słuchać Włochów, a rozgoryczonym obecnym stanem państwa nie pozwala się na manifestacje. - Nie mogliśmy manifestować, kiedy powstał ten rząd, bo to brak szacunku. Nie możemy manifestować 2 czerwca, bo to brak szacunku. Nie mogliśmy manifestować w trakcie kryzysu COVID, bo to niebezpieczne. Według lewicy, prawica w ogóle nie powinna manifestować - dodaje Giorgia Meloni.
2 czerwca jest świętem Republiki Włoch - jednym z najważniejszych świąt narodowych w tym kraju. Tego dnia obywatele upamiętniają rok 1946, w którym po epoce faszyzmu musieli wybrać, czy wciąż chcą pozostać monarchią, czy chcą stać się republiką. Wybór republiki był spowodowany między innymi tym, że włoska monarchia przez ponad 20 lat popierała faszyzm. Święto Republiki jest więc też świętem ostatecznego odrzucenia wszystkiego, co z faszyzmem związane.
Mimo że to szalenie ważne święto, w tym roku nie było państwowych obchodów dla tłumów, bo gromadzenie się wciąż jest niebezpieczne. Paradoksalnie bez obchodów nie mogły się obyć jednak te partie, które wywodzą się z włoskiej prawicy - między innymi z faszyzmu, Fratelli d'Italia i Forza Italia. - Nie wierzymy w tę opowieść o Włoszech skazanych przez koronawirusa i błędne decyzje rządu - mówi Giorgia Meloni. - Chcemy powiedzieć, że nie wierzymy we Włochy, w których ktoś ma pełną swobodę, a ktoś inny nie jest w ogóle brany pod uwagę. Tak zostaliśmy potraktowani my i nasze propozycje z ostatnich tygodni - dodaje.
"Robienie manifestacji w Dzień Jedności 2 czerwca jest prowokacją i obrazą czci Włoch"
Część włoskich obywateli i polityków ma wrażenie, że to prawica uważa się za bezkarną. Jak można było zobaczyć na wielu nagraniach, środki bezpieczeństwa nie były zachowane. Było za dużo ludzi poruszających się ulicami centrum Rzymu. Policyjny Dział Dochodzeń Ogólnych i Operacji Specjalnych analizuje nagrania i przygotowuje zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia, za które uczestnikom grozi od 400 do 3 tysięcy euro mandatu.
Swoje zdanie na temat wydarzeń w stolicy Włoch wyraził gubernator regionu Kampania, który dla ochrony przed koronawirusem poprosił swoich mieszkańców o dużo wyrzeczeń. Vincenzo De Luca uważa, że "robienie manifestacji w Dzień Jedności 2 czerwca jest prowokacją i obrazą czci Włoch". - To prowokacja i wulgaryzm zorganizowany przez kogoś, kto gdy był w rządzie i wicepremierem, odmówił wyjścia na plac i świętowania 2 czerwca. Teraz wydaje się, że się nawrócił w drodze do Damaszku - mówi członek Partii Demokratycznej odnosząc się do Matteo Salviniego.
Vincenzo De Luca w ostatnim czasie jest jednym z najczęściej cytowanych polityków Partii Demokratycznej. Stało się to dlatego, że nie owija w bawełnę - ostrymi słowami skrytykował administrację własnego rządu za opieszałość i ludzi, którzy nie przestrzegają zasad. Najsławniejsza stała się wypowiedź, w której zwrócił uwagę, że wielu młodych Włochów planuje huczne imprezy z okazji zakończonych studiów. - Wyślemy na nie karabinierów, ale wyślemy ich z miotaczami ognia. Imprezę z okazji obrony zróbcie sobie za dwa miesiące - dodaje. Jego barwne przemówienie szybko przerodziło się w grę komputerową, w której gubernator strzela z miotacza ognia do tych, którzy chcą zrobić imprezę.
"Wściekłość się rozlewa, a Salvini jeszcze ją potęguje"
We włoskiej polityce każdy musi mieć do siebie dystans i być przygotowanym na stanie się memem albo grą - to sposób, który pozwala młodym zainteresować się polityką. Ale niektórzy, żeby zwrócić na siebie uwagę, używają popularnego wśród polityków zestawu środków przekazu: strachu, krzyku, przemocy i agresji. - To sposób włoskiej prawicy - zauważa Maria Mikołajewska w swoim wideoblogu.
Matteo Salvini, przewodniczący partii Liga (Lega) mówi, że obecnie problemem Włochów jest praca. - Problemem Włochów przed telewizorami jest praca, przyszłość ich dzieci i szkoła. Chcemy, żeby Włochy przyspieszyły także politycznie, bo jako obywatele jesteśmy najlepsi na świecie, a instytucje muszą temu dorównać - dodał. Matteo Salvini, który jako minister spraw wewnętrznych skupił się na imigrantach, dziś na wszystko ma swoje - jego zdaniem lepsze niż rząd - rozwiązanie, chociaż sam doprowadził do tego, że w rządzie już nie jest.
Salviniemu sprzyja kryzys związany z epidemią COVID-19. Ludzie faktycznie stracili pracę, przedsiębiorcy ledwo wiążą koniec z końcem, a według unijnych analityków produkt krajowy brutto w tym roku spadnie o co najmniej 9,5 procent. - Gdybyśmy teraz poszli głosować, bez trudu wygrałby Salvini, ale poparcie dla prawicy nie jest spowodowane tym, co robi, czy polityką, którą proponuje. Prawicowe partie mają różne zdania na temat Europy i na temat europejskiego mechanizmu stabilności - ocenia Alessandro De Angelis, wicedyrektor Huffington Post Italia. - Nawet na manifestacji każdy szedł oddzielnie. Poparcie wynika z sytuacji. Ludzie są wściekli. Wściekłość się rozlewa, a Salvini jeszcze ją potęguje - zwraca uwagę.
Zdaniem Alessandro De Angelisa to nie jest tak, że Matteo Salvini ma lepszy pomysł na kraj. - Przeciwnie. W trakcie tej pandemii mylił się co do wszystkiego. Mówił, że trzeba wszystko otworzyć, kiedy trzeba było zamykać. Mówił, żeby zamknąć, kiedy się otwierało. Kiedy nie mógł już tyle mówić o imigrantach, czyli swoim koniku, nie miał co robić - ocenił. Według ostatnich sondaży koalicja rządząca ma w sumie 35,5 procent poparcia. Podczas gdy poparcie dla Ligi, Fratelli d'Italia i Forza Italia Silvio Berlusconiego to blisko 47 procent poparcia. Wybory są przewidziane za trzy lata, ale jeśli rząd nie poradzi sobie z dźwiganiem kraju z kryzysu, nastroje społeczne mogą doprowadzić do wcześniejszych wyborów - pytanie, czy wtedy Włosi będą się kierowali wyłącznie złością, czy tym, kto ma pomysł na kraj.
Źródło: TVN24