"Perspektywa sankcji niezbyt przeraża" Moskwę. Media: stosunki Rosji z Zachodem przypominają zimną wojnę

Źródło:
PAP

Zachód, dostarczając Ukrainie pomoc wojskową i szkoleniową, zamienia ją w beczkę prochu – ocenił we wtorek wiceszef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Riabkow. Jego zdaniem prowokacją ze strony USA jest wysyłanie okrętów na Morze Czarne. Na zaostrzający się konflikt między Moskwą a Zachodem uwagę zwróciła "Niezawisimaja Gazieta", która oceniła, że "stan stosunków przypomina zimną wojnę". Zdaniem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Rosjanie swoimi działaniami testują państwa zachodnie.

- Amerykańskie okręty wojenne nie mają nic do roboty w pobliżu naszych wybrzeży – powiedział we wtorek wiceszef rosyjskiego resortu dyplomacji Siergiej Riabkow. Oskarżył USA o działania "prowokacyjne w dosłownym sensie tego słowa" i o "granie na nerwach" Rosji. W ubiegłym tygodniu władze tureckie poinformowały, że przez jej cieśniny na Morze Czarne wpłyną dwa amerykańskie okręty wojenne. Jednostki mają pozostać na akwenie do 4 maja.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

Riabkow powiedział, że "jeśli dojdzie do jakiegoś zaostrzenia" sytuacji na Ukrainie, to Rosja uczyni "wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo własne i swych obywateli, gdziekolwiek by się oni znajdowali". Odpowiedzialność za skutki będzie spoczywać "na Kijowie i jego zachodnich kuratorach" – ostrzegł.

Wiceminister oskarżył Stany Zjednoczone i kraje NATO o "przekształcanie Ukrainy w beczkę prochu". W taki sposób określił wzmacnianie zachodniej pomocy wojskowej i szkoleniowej dla Ukrainy. Według niego pomoc ta stanowi wyzwanie dla bezpieczeństwa Rosji. Kraje zachodnie "demagogicznie debatują o obronie niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej" Ukrainy, a USA "podejmują prowokacyjne działania w bezpośrednim sąsiedztwie" granic Rosji – oznajmił.

CZYTAJ WIĘCEJ. USA zaniepokojone "rosnącą agresją" Rosjan przy granicy z Ukrainą >>>

"Stan stosunków z Zachodem przypomina zimną wojnę"

Ostatnie napięcia na linii Moskwa-Zachód skomentowała we wtorek "Niezawisimaja Gazieta". Dziennik odniósł się w szczególności do reakcji państw zachodnich na sytuację wokół Donbasu i na uwięzienie opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

"Trudno byłoby wyobrazić sobie, że Rosja w obawie przed sankcjami będzie wycofywać wojska (znad granicy z Ukrainą – red.). Byłoby to całkowitym zaprzeczeniem tego zachowania, do którego przyzwyczaił wszystkich (prezydent) Władimir Putin – że nigdy nie reaguje na presję lub przynajmniej nie postępuje tak, by mogło się to wydawać działaniem pod presją" – wskazała "NG".

Dziennik przypomniał o "nierozwiązanym problemie" Nawalnego. Wydawałoby się, że w tej sytuacji, gdy "stan stosunków z Zachodem przypomina zimną wojnę", tworzenie nowych napięć "absolutnie nie jest Rosji potrzebne". Niemniej "perspektywa sankcji niezbyt przeraża władze Federacji Rosyjskiej".

CZYTAJ TAKŻE: "Cena zapobieżenia wojnie będzie niższa niż koszt jej skutków. Lepiej działać teraz"

"Wszelkie problemy gospodarcze można wytłumaczyć presją z zewnątrz"

Elita rządząca "już przywykła do nowej normalności", którą są zachodnie restrykcje. "Dla siłowej części elity sytuacja jawnego i oczywistego konfliktu z Zachodem to naturalne warunki. Dopiero w takich warunkach siłowicy (armia i służby specjalne – red.) mogą skutecznie - jak im się wydaje - rządzić krajem" – zauważyła gazeta. Podkreśliła, że "każdy ruch w kierunku kompromisu oznaczałby, że stracą aktualność wszelkie nowe przywileje dla wojskowych i służb specjalnych".

Kompromis oznaczałby, że w centrum uwagi znajdą się problemy społeczno-ekonomiczne i zdolność ich rozwiązywania, od której zależy zaufanie do władz. Tymczasem w przypadku sankcji "wszelkie problemy gospodarcze można wytłumaczyć presją z zewnątrz".

"Nie oznacza to, że siłowicy sami, w sposób celowy, prowokują sankcje zachodnie, choć nie można tego też wykluczyć. Można jednak w ten sposób wyjaśnić ich niechęć do usuwania przyczyn sankcji" – zwróciła uwagę "NG".

Donbas "nierozwiązanym problemem" dla Rosji

Dziennik podkreślił, że stanowiska stron konfliktu w Donbasie nie zmieniły się od lat. Nazwał Donbas "nierozwiązanym problemem" dla Rosji. Moskwa bowiem "nie może go przyłączyć, ani uznać jego niepodległości, ani też ustąpić" Ukrainie.

"Na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi (w Rosji, we wrześniu tego roku – red.) rosyjska elita rządząca sama rozpoczyna niebezpieczną grę. Kontekst może sprawić, że będzie musiała podjąć zdecydowane działania tu i teraz. Ona sama raczej wolałaby uniknąć takiego scenariusza" – podsumowała "Niezawisimaja Gazieta".

"To wojna nagłówków medialnych"

W wywiadzie dla amerykańskiego tygodnika "Time" prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaznaczył, że rosyjska eskalacja wokół Donbasu to rodzaj testu dla Zachodu. Jego zdaniem Moskwa chce "podnieść temperaturę i pokazać, że Zachód zawaha się w swoim poparciu dla Ukrainy".

Według Zełenskiego Rosja, gromadząc swoje wojska w pobliżu granicy z Ukrainą oraz podgrzewając atmosferę wokół Donbasu, chce sprawić, by "Zachód był przerażony jej potęgą".

Artykuł "Time'a" przytoczył również wypowiedź podpułkownika Ołeksija Noskowa, który zwrócił  uwagę, że działania Rosji to nie tylko działania militarne, ale przede wszystkim propaganda. "To wojna nagłówków medialnych" – ocenił Noskow, wskazując na to, że Moskwa swoimi działaniami, w tym atakami snajperów w Donbasie, próbuje sprowokować Ukrainę do ataku. "By potem pokazać w telewizji, że to Ukraina atakuje, wspierana przez przyjaciół z NATO. To jest ich (Rosjan) historia" – powiedział.

Andrij Jermak, szef kancelarii Zełenskiego, powiedział z kolei, że w związku z zagrożeniem ze strony Rosji USA powinny umieścić na Ukrainie rakiety Patriot. - Ukraina trzyma obronę przed Rosją nie tylko dla siebie, ale dla Zachodu – wskazał. 6 kwietnia Zełenski zaapelował o przyznanie Ukrainie MAP (Planu Działań na Rzecz Członkostwa) i wskazał przystąpienie do Sojuszu jako "jedyną drogę" rozwiązania konfliktu w Donbasie.

Adam Ziemienowicz / PAP

Autorka/Autor:ft//rzw

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: