Za sprawą Władimira Putina "katastrofa humanitarna na Ukrainie" po raz pierwszy od wielu dni nie była tematem nr 1 w rosyjskich mediach. Dekret prezydenta o zakazie importu części produktów spożywczych z krajów, które wprowadziły sankcje wobec Rosji, wywołał lawinę komentarzy. "Czeka nas rozkwit rolnictwa" - twierdzą rządowi specjaliści. "Nasz prezydent dołączył do przywódców państw zachodnich i nałożył na nas sankcje" - komentowali rozporządzenie z kolei niektórzy internauci.
"Dzień Wielkiego Żarcia" - tak rosyjscy internauci zareagowali na dekret prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, zakazujący wwozu do Rosji "niektórych produktów rolnych, surowców i artykułów spożywczych" z krajów, które wprowadziły sankcje przeciwko FR lub przyłączyły się do nich. Obostrzenia mają obowiązywać rok. Ostateczną listę zakazanych towarów ma przygotować rząd.
Impuls do rozwoju
Cytowany przez RT.com doktor ekonomii Władimir Mantusow podkreślił, że były już czasy, gdy to Rosja była jednym z głównych eksporterów produktów spożywczych. "W Rosji nie zwracano wcześniej uwagi na rodzimych rolników. Dlatego ograniczeni importu może stać się impulsem do rozwoju rosyjskiego sektora rolniczego. A rozwój tego sektora doprowadzi do zwiększenia zatrudnienia" - podkreśla ekspert. Inni specjaliści podkreślają, że dzięki zwiększeniu produkcji rolnej większe będą też wpływy do budżetu państwa.
Życie stało się lepsze"
Nacjonalistyczny publicysta Jegor Chołmogorow zauważa, że przy okazji "dobroczynnego" zakazu importu żywności z Zachodu Rosja zadała nadzwyczaj bolesny cios Polsce, "której najemnicy intensywnie walczą w szeregach sił junty w Donbasie".
"Zakaz importu warzyw i owoców z Polski, a przede wszystkim jabłek, pozbawia tę niezbyt bogatą gospodarkę miliarda dolarów. Hurrapatrioci zaproponowali akcję 'Jedz jabłka na złość Putinowi' Akcja nadzwyczaj głupia - niezależnie od tego, ile jabłek zjadłby i ponadgryzał indywidualny klient, nie będzie w stanie zrekompensować strat od zakazu skupu zakupów hurtowych" - pisze Chołmogorow na łamach państwowej gazety "Izwiestia".
"A rosyjscy sadownicy mają tego lata święto. Wreszcie pojawili się kupujący od rosyjskich hurtowników. Kupują dużo. Niedrogo, ale inaczej jabłka by przepadły. Tak więc życie rosyjskiego rolnictwa dzięki sankcjom stało się - odrobinę, co prawda - ale weselsze" - cieszy się Chołmogorow, cytując słynne już powiedzenie Stalina "Życie stało się lepsze, towarzysze, życie stało się weselsze".
"Jedz ananasy, jarząbki żuj"
Tymczasem rosyjscy internauci prześcigają się w żartach z dekretu, który - ich zdaniem - może cofnąć Rosję do czasów ZSRR, kiedy towary z Zachodu były deficytowe.
"Guma do żucia. Najważniejsze, żeby nie zakazali gum do żucia. Zwłaszcza z komiksami. Nie chcę tego przeżywać po raz drugi" - napisał na swoim profilu w Twitterze Aleksiej Nawalny.
Wielu internautów napisało, że dostaje ostrzeżenia ze sklepów z karmą dla zwierząt, że za chwilę może zabraknąć również weterynaryjnych pokarmów specjalistycznych.
Ta informacja od razu zrodziła dowcip:
"- Czym będziemy karmić naszego pieska i kotka?
- Obawiam się, że za chwilę to my zjemy pieska i kotka".
"Francuskie. Smaczne. Nie twoje" - to nawiązanie do hasła tegorocznych Igrzysk Olimpijskich w Soczi "Gorące. Zimowe. Twoje"
Французские. Вкусные. Не твои. pic.twitter.com/iwc9FV9j6l
— Мuд Роисси (@Fake_MIDRF) sierpień 6, 2014
Natomiast niezależny portal slon.ru poradził czytelnikom, by przyzwyczajali się do tradycyjnych rosyjskich warzyw, takich jak rzepa i brukiew.
"Najważniejsze jednak, że za wszystkimi ostatnimi wydarzeniami zaczyna prześwitywać narodowa idea, której od lat się szuka i znaleźć nie może. Jest, zdaje się, bardzo prosta. (...) Rosyjski człowiek musi żyć źle. W najbardziej zwyczajnym, przyziemnym znaczeniu: źle. Bez wykwintnych dań i zbytków. Bez komfortu i wygód. Ale za to - rozumiejąc przy tym, że nie ma złego życia tak po prostu - on przy tym jeszcze pokazuje Europie figę i uciera nosa Ameryce" - pisze zastępca redaktora naczelnego portalu Iwan Dawydow.
Rosja czeka na ukraińskich dezerterów
Rosyjskie media nie zapominają jednak ani na moment o "ludobójstwie" - jak to określają niektórzy rosyjscy publicyści i politycy - które odbywa się teraz na wschodzie Ukrainy.
Dziennik "Izwiestia", a za nim telewizja Lifenews informuje o projekcie wprowadzenia poprawek do ustawy federalnej "O uchodźcach".
Deputowany Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Michaił Diegtiariew zaproponował, by ukraińscy żołnierze - i wszyscy inni żołnierze wojsk obcych państw - którzy uciekną do Rosji z powodu niezgody z polityką własnego państwa, otrzymają w Federacji Rosyjskiej status uchodźcy specjalnego. Takim osobom Rosja miałaby udzielić pomocy w ukończeniu studiów, znalezieniu pracy, a także zapewnić ochronę przed prześladowaniami.
"Krymska droga życia"
Tysiące Rosjan opanowała tymczasem wściekłość. Z powodu sankcji coraz więcej biur podróży upada lub musi odwoływać wykupione już wczasy. Na lotniskach odbywają się dantejskie sceny, histeryzują pasażerowie odwołanych lotów.
Uliana Skojbieda, jedna z czołowych dziennikarek kremlowskiego dziennika "Komsomolskaja prawda", od kilkunastu dni przekonuje czytelników, żeby decydowali się na wakacje na "odzyskanym" Krymie. A że trzeba czekać w wielogodzinnej kolejce na prom? "To droga życia. Trzeba się trochę pomęczyć, żeby później było jak w raju" - pisze Skojbieda.
Jedna z internautek opublikowała w odpowiedzi zdjęcie ze swojej wyprawy na półwysep z komentarzem: "To są moje plany na najbliższe 24-36 godzin. Jedziemy na Krym przez przeprawę Kerczeńską"
Autor: Agnieszka Szypielewicz\mtom / Źródło: RT.com, "Izwiestia", Slon.ru, "Lifenews", Twitter, Facebook.com
Źródło zdjęcia głównego: "Izwiestia", RT.com, slon.ru, "Lifenews"