Powietrzne zmagania nad Bałtykiem na skalę niespotykaną od lat

Aktualizacja:
Zimna wojna w przestworzach. Myśliwce NATO i rosyjskie bombowce
Zimna wojna w przestworzach. Myśliwce NATO i rosyjskie bombowce
YouTube
Rosyjski Su-27 pokazuje Szwedom swoje uzbrojenieYouTube

Samoloty NATO i Szwecji coraz częściej są podrywane w powietrze w celu przechwycenia maszyn rosyjskich. Nad Bałtykiem nawet kilka razy w miesiącu dochodzi do spotkań rodem z zimnej wojny. To obecnie "najgorętszy" obszar napięć pomiędzy Rosją a NATO. Oznacza to zwiększone ryzyko incydentów. W przeszłości podczas takich działań dochodziło do niebezpiecznych kolizji, a nawet katastrof.

Podział na bałtyckim niebie przebiega bardzo wyraźnie. Po jednej stronie stoi Rosja, po drugiej NATO, Szwecja i okazjonalnie Finlandia. Do spotkań samolotów z przeciwnych stron barykady dochodzi nad wodami międzynarodowymi na środku Morza Bałtyckiego i nad Zatoką Fińską. Do faktycznego naruszenia granic dochodzi bardzo rzadko, jednak pomimo tego samoloty są co i rusz podrywane w powietrze. Nie chodzi bowiem o odpieranie bezpośredniego militarnego zagrożenia, ale przede wszystkim o pokazywanie swojej determinacji i siły. Przy okazji jest to także trening dla pilotów.

Samoloty RAF przechwytują rosyjski bombowiec nad Morzem Północnym
Samoloty RAF przechwytują rosyjski bombowiec nad Morzem PółnocnymEPA/RAF

Powietrze pełne napięcia

Lotnicy państw NATO stacjonujący w krajach bałtyckich mają już od ponad pół roku ręce pełne roboty. W ostatnich dniach niemieckie myśliwce Eurofighter poderwano na przechwycenie wyjątkowo dużej eskadry rosyjskich samolotów lecących nad Bałtykiem. Maszyny Luftwaffe natknęły się na łącznie siedem maszyn, dwa myśliwce MiG-31 i jeden Su-27 eskortujące po dwa bombowce Su-34 i Su-24. Ostatni raz podobną dużą formację widziano w czerwcu, kiedy maszyny RAF przechwyciły nad Bałtykiem cztery Su-27, bombowiec Tu-22, latający radar A-50 i transportowiec An-26.

Znacznie częściej zdarzają się jednak spotkania z małymi grupkami rosyjskich maszyn lub pojedynczymi sztukami. Najczęściej są to samoloty patrolowo-zwiadowcze Ił-20, które bazują w Kaliningradzie i często krążą wokół Bałtyku. Tylko w minionym tygodniu samoloty NATO śledziły je kilkukrotnie, przy czym raz Rosjanie mieli naruszyć granicę przestrzeni powietrznej Estonii, na co Tallin zareagował oficjalnym protestem dyplomatycznym.

NATO nie publikuje zsumowanych statystyk na temat tego, ile startów alarmowych na przechwycenie wykonują maszyny stacjonujące w krajach bałtyckich. Do mediów przebijają się jedynie częściowe informacje podawane przez lotnictwa państw biorących udział w misji Baltic Air Policing (patrolowanie nieba Litwy, Łotwy i Estonii, które same nie mają myśliwców) i ministerstwo obrony Litwy formalnie nadzorujące operację.

Jednym z wiarygodnych źródeł informacji są też dane podawane przez polskie wojsko na zakończenie kolejnych misji "Orlik", jak określane jest wysyłanie myśliwców MiG-29 na czteromiesięczne zmiany do państw bałtyckich. We wrześniu zakończyła się misja "Orlik 5", podczas której polskie maszyny spędziły w powietrzu niemal 300 godzin i 30 razy podrywano je w powietrze w trybie alarmowym na przechwycenie (dodatkowo było 114 startów alarmowych, które okazały się treningiem, ale o tym piloci dowiadują się już w powietrzu). Podczas dwóch wcześniejszych "Orlików" Polacy spędzili w powietrzu odpowiednio 250 i 210 godzin.

Jak zastrzega w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Sił Powietrznych, nie każdy start alarmowy oznacza spotkanie z Rosjanami, bowiem celem bywają też samoloty cywilne, które na przykład nie odpowiadają na komendy z ziemi. Nie ma jednak wątpliwości, że podczas "Orlika 5" polskich pilotów podrywano w trybie alarmowym częściej niż podczas wcześniejszych misji.

Trudna trasa do Kaliningradu

Dlaczego Rosjanie są tak aktywni nad Bałtykiem? W znacznej mierze to kwestia Kaliningradu. Ta rosyjska eksklawa jest na lądzie otoczona ze wszystkich stron przez państwa NATO. Samoloty z czerwoną gwiazdą mogą się tam dostać tylko na jeden sposób, nad wodami międzynarodowymi.

Samoloty wojska Rosji, lecąc do Kaliningradu, wlatują w okolicach Sankt Petersburga nad Zatokę Fińską i kierują się na zachód. Po wyleceniu z rosyjskiej przestrzeni powietrznej muszą trzymać się bardzo wąskiego korytarza międzynarodowego pomiędzy wodami terytorialnymi Finlandii i Estonii. Jego szerokość wynosi kilkanaście kilometrów. Po wyleceniu znad Zatoki Fińskiej trasa skręca na południowy-zachód w kierunku Kaliningradu. Chcąc lecieć jak najkrótszą drogą Rosjanie muszą trzymać się jak najbliżej granic przestrzeni powietrznej kolejnych krajów bałtyckich.

Podczas takich lotów "transferowych" rosyjskie samoloty "ocierają się" o granice przestrzeni powietrznej kolejnych państw NATO. Wobec tego często są wysyłane im na spotkanie myśliwce pełniące służbę w ramach Baltic Air Policing. Czasem samoloty rosyjskie mają naruszać granicę. Czy robią to przypadkiem w wyniku małego błędu w nawigacji, czy celowo, pozostaje tajemnicą.

Czy NATO straci cierpliwość do Rosji?
Czy NATO straci cierpliwość do Rosji?tvn24

Doskonalenie umiejętności

Najczęściej Rosjanie nie wykonują jednak prostego lotu z punktu A do B, ale loty szkoleniowe. Wraz z wzrostem nakładów na rosyjskie wojsko w ostatnich latach zauważalnie zwiększyła się ilość godzin spędzanych przez rosyjskich pilotów w powietrzu. To jeden z ważniejszych współczynników określających jakość lotnictwa wojskowego. Przez ponad dekadę po upadku ZSRR był on w Rosji na dramatycznie niskim poziomie i wynosił po średnio kilkadziesiąt godzin rocznie. W 2013 roku piloci Zachodniego Okręgu Wojskowego mieli już spędzić w powietrzu po 140 godzin, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem, a w tym roku pełnym napięcia międzynarodowego na pewno będzie on jeszcze lepszy. Dla porównania piloci polskich F-16 spędzają w powietrzu od 120 do 180 godzin, podczas gdy ci latający na starszych MiG-29 lub Su-24 maksymalnie po około 100.

Wiele rosyjskich lotów szkoleniowych nie odbiega znacząco od prostego lotu po trasie w celu "odfajkowania" odpowiedniej liczby godzin w powietrzu, jednak często zdarzają się loty bardziej realistyczne. Bombowce Su-24 już wielokrotnie symulowały ataki na małej wysokości z bardzo dużą prędkością. W połowie września dwie takie maszyny miały naruszyć granicę przestrzeni powietrznej Szwecji w pobliżu Gotlandii, lecąc tuż nad powierzchnią morza. W maju zeszłego roku doszło do głośnego incydentu, kiedy formacja większych bombowców Tu-22M3 miała symulować atak jądrowy na szereg szwedzkich celów wojskowych.

W czwartek duński wywiad poinformował natomiast, że Rosjanie podobnie ćwiczyli w czerwcu, biorąc za cel wyspę Bornholm. Kilka samolotów miało nadlecieć szybko i na małej wysokości, po czym gwałtownie zawróciło przed wleceniem w przestrzeń powietrzną Danii. Jak zapewniają Duńczycy, maszyny były uzbrojone. Cały incydent Kopenhaga nazywa "najbardziej agresywnym" od lat.

Powietrzne gonitwy

Na swój sposób ćwiczą piloci myśliwców, tak NATO jak i Rosji. Ich głównym zajęciem są wspomniane starty alarmowe. W ramach misji Baltic Air Policing codziennie dwa myśliwce stoją w gotowości do startu w ciągu kilku minut od nadesłania rozkazu, który jest nazywany ALFA SCRAMBLE. Często już po znalezieniu się w powietrzu piloci dowiadują się, że to zwykły trening i ich zadaniem jest przechwycić sojuszniczy samolot. Czasem alarm jest jednak prawdziwy i celem są Rosjanie, albo zagubione maszyny cywilne z którymi nie ma kontaktu.

Podczas takiego lotu na przechwycenie piloci myśliwców są najpierw kierowani przez kontrolę naziemną w kierunku intruza. Kiedy już sami go namierzą radarem lub wzrokowo, zbliżają się do niego na małą odległość, aby zaznaczyć swoją obecność. Jeśli celem są Rosjanie, to myśliwce NATO jedynie ich śledzą, ewentualnie próbują przeszkadzać w pracy załogom maszyn zwiadowczych. Mogą też ostrzegać przed zbliżaniem się do granicy. Jeśli celem jest maszyna cywilna, to następuje próba nawiązania łączności lub ewentualnego sprowadzenia na lotnisko.

Podobne loty wykonują rosyjskie myśliwce z Kaliningradu. Ich celem są głównie samoloty zwiadowcze NATO i Szwecji. Skandynawowie i państwa Sojuszu nie chwalą się otwarcie szpiegowaniem Rosjan w Kaliningradzie, ale z różnych informacji wynika jasno, że takie działania są prowadzone. We wrześniu Szwedzi oznajmili, że w ostatnich miesiącach rosyjscy piloci zrobili się nadzwyczaj "prowokacyjni" podczas przechwytywania ich maszyn zwiadowczych. Rosjanie mają podlatywać bliżej i wykonywać niebezpieczne manewry. Do takich spotkań w powietrzu miało dojść wielokrotnie od początku roku, choć informacje na ten temat nie przedostawały się do mediów.

Niecodzienny incydent z połowy lipca potwierdził również fakt lotów zwiadowczych NATO nad Bałtykiem. Szwedzi poinformowali wówczas, że "obcy" samolot wtargnął od wschodu nad Gotlandię, a potem próbował lecieć nad południowym krańcem Szwecji. Intruz został jednak zmuszony do skręcenia nad Bałtyk. Na początku sierpnia Amerykanie oficjalnie przyznali, że był to ich latający szpieg RC-135 Rivet Joint. Maszyna została przechwycona nad środkowym Bałtykiem przez rosyjskie Su-27 i uciekając przed nimi bez zgody Szwedów wleciała nad ich kraj. Amerykańska załoga miała być przekonana, że kontrola naziemna im na to pozwoliła.

Dla pilotów myśliwców takie gonitwy w powietrzu to świetny trening w realistycznych warunkach. W wypadku wojny starty alarmowe i przechwycenia byłyby jednym z ich głównych zadań.

Jeszcze kilka lat temu Su-27 z Kaliningradu ćwiczyły z Polakami
Jeszcze kilka lat temu Su-27 z Kaliningradu ćwiczyły z PolakamiNATO

Podniebna propaganda

Transfer do i z Kaliningradu oraz ćwiczenia dla pilotów to nie jedyne powody, przez które nad Bałtykiem robi się gęsto od samolotów. Bardzo duże znaczenie ma polityka i propaganda. Po wybuchu kryzysu na Ukrainie i znaczącym pogorszeniu się relacji na linii Rosja - Zachód, przebojem wróciło do łask prezentowanie własnej siły militarnej na tle adwersarza. W obecnych warunkach nie ma jednak ku temu wielu sposobności. Powietrzne gonitwy są praktycznie jedyną, przy tym bardzo efektowną. To coś na wzór średniowiecznych pojedynków wybranych rycerzy, którzy w imieniu swoich władców próbowali wykazać swoją wyższość.

Wobec powyższego nie jest dziwne, że informacje na ten temat czasem trafiają do mediów i wywołują duże zainteresowanie opinii publicznej. W Rosji przekaz ma na celu pokazanie twardej postawy wobec NATO, które według retoryki Kremla wiarołomnie (bo przecież po rozpadzie ZSRR zobowiązało się do nie rozszerzania na wschód) zbliża się do granic i chce zdusić Rosjan w swoim imperialistycznym uścisku. Podniebni rycerze w potężnych bombowcach i myśliwcach prowokacyjnie zbliżający się do wrażych granic są symbolami siły militarnej Rosji, którą konsekwentnie rozwija silny przywódca - Władimir Putin. Przekaz jest też skierowany do obywateli Szwecji i Finlandii. Im Rosja zdaje się mówić: "Jesteśmy silni, wchodząc do NATO zrobicie sobie z nas wrogów".

Po stronie Sojuszu retoryka jest nieco inna, defensywna, dostosowana do innego światopoglądu obywateli demokracji Zachodu. Tutaj podniebni rycerze w swoich myśliwcach bronią granic słabych państw bałtyckich przed zakusami wielkiego "niedźwiedzia" ze wschodu, jednocześnie dobitnie ukazując jego domniemane agresywne zamiary. Przekaz jest skierowany nie tylko do obywateli, ale również ma na celu wzmocnienie wiary w NATO w stolicach państw Sojuszu najbliższych Rosji.

Nie bez powodu po zaostrzeniu się kryzysu na Ukrainie szereg państw zachodnich wysłało na wschód dodatkowe myśliwce. Upieczono tym sposobem wiele pieczeni na jednym ogniu. Pokazano sojusznikom ze wschodu swoje zaangażowanie, własnym obywatelom twardą postawę wobec Rosji, pilotom dano dodatkową okazję do szlifowania umiejętności, a rosyjskim przywódcom nieco do myślenia.

Częstotliwość doniesień na temat powietrznych spotkań nad Bałtykiem będzie adekwatna do napięcia w relacjach NATO i Rosji. Oznacza to zwiększone ryzyka potencjalnych incydentów. W przeszłości podczas powietrznych spotkań wielokrotnie dochodziło do przypadkowych kolizji i katastrof. Brawura w połączeniu z presją dowództwa na bardziej zdecydowane działanie może skłonić do zbędnego ryzyka. Twierdzenia Szwedów o wyjątkowej "prowokacyjności" Rosjan w ostatnich miesiącach nie wróżą dobrze.

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: forsvarsmakten.se