Piątek, 5 czerwca Premierowi Donaldowi Tuskowi nie udało się porozmawiać z Angelą Merkel o budzącej kontrowersje odezwie niemieckiej chadecji w sprawie potępienia wypędzeń. - Nie było na to czasu - wyznał w programie "24 godziny" Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera.
Prawo i Sprawiedliwość oczekiwało, że premier Donald Tusk podczas wizyty w Polsce Angeli Merkel porozmawia z nią o budzącej kontrowersje odezwie CDU i CSU. We wspólnym dokumencie niemieckie partie zadeklarowały, że chcą potępienia wszystkich wypędzeń, jakie miały miejsce w Europie (w tym także przesiedlonych z polskich Ziem Zachodnich Niemców tuż po II wojnie światowej). - Nie było czasu na takie rozmowy, pan premier odbył tylko cztery rozmowy bilateralne z premierami, którzy przylecieli wcześniej - ujawnił w programie "24 godziny" Sławomir Nowak.
Słowa Merkel były "bardzo symboliczne i wymowne"
Szef gabinetu politycznego premiera zaznaczył, że to, co powiedziała kanclerz Merkel na Wawelu podczas uroczystości z okazji 20. rocznicy czerwcowych wyborów, było "bardzo symboliczne i wymowne". - Pani kanclerz Merkel powiedziała w imieniu narodu niemieckiego, że Niemcy są wdzięczni Polakom za swoją wolność - mówił Nowak.
Kaczyński i Steinbach "potrzebują siebie jak tlenu"
Polityk podkreślił też, że "prawo międzynarodowe potwierdziło już, że nikt nie ma prawa rościć sobie pretensji do dóbr na Ziemiach Odzyskanych". - Polski rząd uzyskał deklarację od niemieckich polityków, że nie ma politycznego wsparcia dla tego rodzaju wystąpień - mówił Nowak. Zdaniem szefa gabinetu politycznego premiera, tego rodzaju kontrowersje będą pojawiać się przy okazji kampanii wyborczych. - My mamy Jarosława Kaczyńskiego, Niemcy mają Erikę Steinbach - zauważył Nowak. I dodał, że politycy ci "potrzebują siebie jak tlenu", bo napędzają nawzajem tematykę roszczeń i resentymentów.
"Gdyby rządziło PiS, nie byłoby takich głosów"
Powodem powrotu dyskusji na temat wypędzonych stała się majowa odezwa niemieckich partii CDU i CSU. "Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać potępione na płaszczyźnie międzynarodowej, a naruszone prawa muszą zostać uznane" - podkreślili chadecy. I dodali: "Obowiązująca w Unii Europejskiej swoboda wyboru miejsca zamieszkania i osiedlania się jest krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa do ojczyzny również dla niemieckich wypędzonych - we wspólnej Europie, w której narody i grupy narodowościowe mogą żyć razem zgodnie oraz bez dyskryminacji wynikającej również z przeszłości".
- Gdyby dziś rządziło Prawo i Sprawiedliwość, nie byłoby tego typu głosów - grzmiał Jarosław Kaczyński, prezes PiS. I dodał, że na znak protestu PO powinna wyjść z Europejskiej Partii Ludowej, a 4. czerwca (podczas uroczystości rocznicowych) złożyć protest u będącej w Polsce Angeli Merkel. - PO ma taki obowiązek, inaczej to będzie nielojalność wobec narodu. Z Polski nie można robić kubła na śmieci – mówił Kaczyński.