Poniedziałek, 26 stycznia - Myślę, że w lutym PO ogłosi pierwsze kandydatury do Parlamentu Europejskiego i wówczas okaże się kto będzie lokomotywą Platformy - zdradził Kazimierz Marcinkiewicz w „Magazynie 24 godziny”. Choć jednoznacznie nie stwierdził, że to on będzie tą "lokomotywą", to dał do zrozumienia, że ma w tej sprawie z Platformą "umowę koleżeńską".
Oficjalnie Platforma nie rozpoczęła jeszcze przygotowań do kampanii przed eurowyborami. Najprawdopodobniej dopiero w lutym zbierze się zarząd partii, który ustali harmonogram przygotowań, w tym terminy na sformułowanie list wyborczych w okręgach. W mediach nieustająco pojawiają się spekulacje, że to właśnie Marcinkiewicz ma wystartować z pierwszego miejsca warszawskiej listy list Platformy do europarlamentu.
Wymyślił Schetynę?
W poniedziałek szef klubu PO Zbigniew Chlebowski przyznał to, co dla większości komentatorów było jasne od dawna. - Premier Donald Tusk jest najlepszym kandydatem na prezydenta. A naturalnym kandydatem, by zastąpić go w rządzie jest wicepremier Grzegorz Schetyna. Co na to Marcinkiewicz?
- Już rok temu przewidziałem scenariusz polegający na tym, że Donald Tusk będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej na prezydenta, podczas gdy Grzegorz Schetyna będzie kandydatem na urząd premiera – chwalił się Kazimierz Marcinkiewicz. - Może to i nawet mój pomysł? - zastanawiał się.
"Mama pogoniła dziennikarzy"
Marcinkiewicz, odnióśł się też do ostatnich publikaci "Super Ekspresu" na swój temat. Według tabloidów były premier poinformował żonę o rozwodzie przy wigiljnym opłatku. - Nie mam nic do ukrycia, ale nie wiem, po co był ten artykuł – stwierdził.
- Przepraszam, że znów moja osoba stała się przyczyną dziwnych zawirowań. „Super Express” posunął się do rzeczy niebywałej, „cytując” moją mamę. Rozmawiałem z nią, powiedziała, że pogoniła dziennikarzy, a dziś okazało się, że jej „wypowiedź” jest w gazecie – stwierdził Marcinkiewicz.
Rzeczywiście, dziennik obszernie zacytował matkę byłego premiera. Według „SE” miała ona powiedzieć, że jej syn „oszalał” oraz że nie rozumie jego postępowania. - Zawsze mogliśmy być z niego dumni. A teraz... Szkoda słów! Taki dramat w Boże Narodzenie. Czy on pomyślał o dzieciach? O tragedii, jaką przez jego szczenięce zabawy przeżywa cała rodzina? – miała, według gazety, powiedzieć pani Marcinkiewicz.
"Rozpocząłem nowe życie"
Były szef rządu zapewnia, że „ma zielonego pojęcia, po co gazety to wszystko robią”. Pewnie chodzi o pieniądze, sprzedaż, sensację. Ale ja o rozwodzie nie rozmawiam – zastrzegł. Pytany, jak ta deklaracja ma się do jego wywiadu w „Coolturze”, gdzie ujawnia, że rozwodzi się, bo rodzina domagała się, by rzucił Londyn i wrócił do Gorzowa, bronił się: - Jeśli jest cała masa kłamstw, trzeba dać odpór. Rzeczywiście jestem w trakcie rozwodu, rozpocząłem nowe życie - przyznał.
A czy czuje się, jak chciałby Janusz Zemke, „Dodą polskiej polityki” (perypetie małżeńsko-rozwodowe pary Doda-Radosław Majdan regularnie trafiają na okładki tabloidów)? - To nie jest moja wina, że ktoś chce mnie do pani Dody porównywać. Nie dopowiadam za skojarzenia posła Zemke - uciął.
jaś,kaw/iga