Tegoroczny finał Ligi Mistrzów miała gościć Rosja. Ale w ramach nałożonych na nią sankcji samoloty z najlepszymi drużynami Europy zostały przekierowane z Petersburga do Paryża. Dla rosyjskich klubów te rozgrywki zostały na razie zamknięte, a Gazprom zniknął z band reklamowych i przedmeczowych spotów. Trzeba było armatnich salw, by piłkarska Europa przebudziła się z letargu i zrozumiała, że latami była narzędziem rosyjskiej polityki.
Putin chujło! - skandowali na ulicach Charkowa kibice miejscowego Metalista. Był rok 2014, Rosja właśnie zaanektowała Krym, a bezradni wobec tego Ukraińcy przynajmniej tak mogli dać upust swojej złości. Przyśpiewka na stadionową nutę zrobiła błyskawiczną karierę. Dotarła nawet do ukraińskiego parlamentu, gdzie przy oklaskach deputowanych intonował ją ówczesny minister spraw zagranicznych, a obecnie ambasador w Polsce Andrij Deszczycia.
Jak chce miejska legenda, wieść o kibicowskim zawołaniu nie ominęła też uszu jego bohatera. Gdy w lutym i marcu Rosjanie bez opamiętania bombardowali Charków tłumaczono, że Władimir Putin żywi osobistą nienawiść do tego miasta i jego mieszkańców, którzy ośmielili się umieścić jego nazwisko w tak wulgarnym zestawieniu.
Ukraińskie trybuny nigdy nie pozostawały obojętne na polityczne wydarzenia. Już w czasach radzieckich niosły się na nich pieśni o niepodległości, a politruków kłuły w oczy niebiesko-żółte flagi. O ile jednak wtedy Moskwa do pewnego stopnia tolerowała kibicowskie "wyskoki", w 2014 roku sama przeszła do piłkarskiej ofensywy, wykorzystując futbol do usankcjonowania swojej władzy na odebranych Ukrainie terenach.
Już kilka miesięcy po zajęciu Krymu drużyny z półwyspu grały w lidze rosyjskiej. Pierwszy w nowej rzeczywistości mecz między zespołami z Symferopola i Sewastopola miał groteskową oprawę politycznego festynu. Orkiestra odegrała rosyjski hymn, kibicom rozdawano balony i kartony w barwach rosyjskiej flagi.
"Tu jest Rosja" - krzyczały na zamówienie władz miejscowe trybuny.
"Spragnieni piłki kibice z Krymu"
Zawłaszczenie krymskiej piłki miało dla Rosji priorytet z dwóch powodów: swoim ludziom dać igrzyska, obcym pokazać, że skoro drużyny z Krymu grają w lidze rosyjskiej, to przecież pochodzą z rosyjskich miast. Plan - tyleż prosty, co bezczelny - storpedowała poddana politycznej presji Zachodu UEFA.
Rosjanie usłyszeli, że dopóki ich polityczną władzę na Krymie uznają tylko oni sami i ich wierni potakiwacze z Białorusi, Syrii, Kuby czy Nikaragui, krymskie drużyny w rosyjskich rozgrywkach ligowych grać nie będą.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam