Mężczyzna, który z samego rana wszedł na komin Huty Buczek w Sosnowcu i domagał się rozmowy z prezesem, jest już na ziemi. Jak donosi RMF FM, hutnik został przewieziony do szpitala na badania. Desperat protestował w ten sposób przeciwko zwolnieniom grupowym w swojej firmie.
Komin stojący nieopodal bramy wejściowej do huty ma około 40 metrów wysokości. Mężczyzna wszedł tam po 7 rano. Po sześciu godzinach zdecydował się jednak zejść na ziemię. Według relacji radia RMF FM, mężczyzna najpierw zrzucił z komina swoją kurtkę, a później po drabinie zszedł na dół.
Dziennikarzom powiedział, że wszedł na komin, ponieważ nie może pogodzić się z utratą pracy. - Były zwolnienia. Prezes ukradł nam pieniądze z kasy zapomogowo-pożyczkowej, później zwolnił ludzi. To mnie doprowadziło do desperacji - tłumaczył hutnik.
"To wina UE"
Hutnicy chcieli dołączyć do protestu na kominie, jednak nie zgodzili się jednak na to policyjni negocjatorzy. Andrzej Kołciubiński z rady nadzorczej huty powiedział, że winę za trudną sytuację zakładu oraz ogłoszenie jego upadłości, ponosi Unia Europejska.
Hutnik został przewieziony do szpitala na badania. Na razie nie wiadomo, czy huta i policja wyciągną wobec niego jakiekolwiek konsekwencje.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24