Znamy już pierwsze szczegóły dotyczące śmierci 15-latki pod Warszawą. Jak zeznała jej 14-letnia koleżanka, dziewczyny wybrały się na przejażdżkę z trzema młodymi mężczyznami w samochodzie jednego z nich. Kiedy czworo z nich wyszło na papierosa, dziewczyna została zadźgana na przystanku autobusowym.
15-latka z Warszawy wraz ze swoją 14-letnią koleżanką wybrała się na przejażdżkę samochodem z trzema młodymi mężczyznami. - Z relacji koleżanki pokrzywdzonej wiemy, że w miejscowości Konik Nowy pokrzywdzona wraz z nimi wyszła z samochodu na papierosa - portalowi lublin.com.pl powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Siedlcach Krystyna Gołąbek.
Po chwili 14-latka zobaczyła powracających do samochodu mężczyzn i zauważyła osuwającą się na ziemię dziewczynę. Wezwała pogotowie ratunkowe, a w tym czasie trójka odjechała.
Zmarła w szpitalu
Dziewczyna z ranami kłutymi trafiła do szpitala na Niekłańskiej w Warszawie. Mimo natychmiastowej pomocy nie dało jej się uratować. Miała bardzo poważne obrażenia.
Jak relacjonował Daniel Niezdrow z zespołu prasowego KSP 15-latka leżała porzucona w śniegu, przy przystanku autobusowym. Była wyziębiona i wykrwawiona.
- Rany były na tyle poważne, że niestety nie dało się jej uratować. Mimo szybkiej operacji dziewczynka zmarła około godziny 2:30 - powiedziała tvnwarszawa.pl rzeczniczka szpitala przy Niekłańskiej Magdalena Kojder.
Przesłuchania w prokuraturze
O tym, że ranna kobieta leży na przystanku, policja została powiadomiona telefonicznie w środę około 22. Gdy funkcjonariusze dojechali na miejsce, osoby zgłaszającej wydarzenie już tam nie było. Później policjantom udało się dotrzeć do 14-latki.
Źródło: tvn24.pl, tvnwarszawa.pl, lublin.com.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat