Najwyżsi rangą policjanci, samorządowcy i biznesmeni, w tym jeden rozpracowywany przez Europol, na wspólnej imprezie z okazji święta policji zorganizowanej przez Związek Zawodowy Komendy Stołecznej Policji. O kontrowersyjnym bankiecie z lipca pisze "Polityka".
Według tygodnika, impreza odbyła się 25 lipca w warszawskim Muzeum Gazownictwa przy ulicy Kasprzaka. Na bankiecie pojawił się wiceminister spraw wewnętrznych gen. Adam Rapacki, komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk wraz z zastępcami, komendant stołeczny Adam Mularz, a także jego współpracownicy. Impreza była chroniona przez policję, która sprawdzała przepustki.
Impreza składkowa policji
Jak mówił gazecie rzecznik Komendy Stołecznej Marcin Szyndler "to była impreza składkowa policji, piknik rodzinno - integracyjny". Jak dodał, sam także zapłacił składkę za udział w imprezie, jej koszt to 20 złotych dla policjantów i 30 złotych dla ich gości.
Na pytanie kto przybył na uroczystość mówi, że oprócz policjantów pojawili się na niej także samorządowcy. - Jest tutaj mnóstwo osób, których nie znam - mówił Szyndler.
Wśród wysokiej rangi funkcjonariuszy na Kasprzaka pojawili się oprócz samorządowców także biznesmeni. Kontrowersyjna wydaje się być obecność Hana Baohua. Jest dyrektorem generalnym chińskiej spółki GD Poland Investments w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej. To właśnie o tym centrum zrobiło się głośno 22 sierpnia. Wówczas ogień strawił jedną z hal targowych - należącą do konkurencji Hana. Swego czasu chińscy handlarze byli ostro kontrolowani przez policję. Jednak według informatorów tygodnika od pewnego czasu sytuacja się zmieniła.
Taryfa ulgowa?
Czy udział chińskiego przedsiębiorcy ma jakiś związek ze zmianą nastawienia policji? Rzecznik prasowy KGP Mariusz Sokołowski zdecydowanie zaprzecza. - W tym roku policja na terenie Wólki Kosowskiej dokonała już siedmiu kontroli. Nikt nie stosuje taryfy ulgowej - dodaje. Będący na bankiecie w Muzeum Gazownictwa dziennikarze "Polityki" nie przedstawiając się zapytali chińskiego przedsiębiorcy o sytuację w hali. - Teraz już jest dobrze - odpowiedział.
Zapytani przez dziennikarzy wysocy rangą policjanci podkreślają, że o towarzystwie chińskiego przedsiębiorcy nie wiedzieli. - Impreza była niewątpliwie składkowa, ale ode mnie składki nie pobrano. Gdybym wiedział, że tam będzie towarzystwo biznesowe, nie pojechałbym - mówi wiceminister Adam Rapacki, którego na piknik osobiście zaprosił komendant stołeczny Adam Mularz.
Policjanci i ich przyjaciele
Jak dodaje, każdy z zaproszonych policjantów mógł na imprezę zabrać swoich przyjaciół więc dużo osób nie znał. - Jeżeli faktycznie na tej imprezie był Baohua to skandal. Ktoś wpuścił mnie w kanał, musze to wyjaśnić - deklaruje.
Jak pisze "Polityka", Mularz już wcześniej znany był ze swoich kontrowersyjnych kontaktów. Jeszcze kiedy był komendantem w Białymstoku zasłynął jako wielbiciel wystawnych jubli. Współpracował z przedsiębiorstwami, które wyposażały policję w potrzebny sprzęt.
O obecności Chińczyka rzekomo nie wiedział komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk. Jak mówi, piknik zorganizowały związki zawodowe, sam za wstęp zapłacił 20 złotych.
Sale wynajął komendant?
Z informacji przekazanej od PGNiG (w jej siedzibie znajduje się muzeum) sala na 90-lecie policji została udostępniona na wniosek Komendanta Stołecznej Policji. Tej wersji zaprzecza rzecznik Komendy Głównej Mariusz Sokołowski. Według niego imprezę zorganizowały policyjne związki i to one zaprosiły Hana Baohua, który jest także ich działaczem.
Ze statusu związku jasno jednak wynika, że do związku należeć mogą tylko policjanci i byli funkcjonariusze. Potwierdza to także w rozmowie z tvn24.pl Sylwester Stelmasiak ze Związku Zawodowego KGP. Zagadkową pozostaje także kwestia policyjnej obstawy skoro impreza była prywatna.
Za piknik polecą głowy
Pytany przez dziennikarzy Adam Rapacki zapowiada, że za policyjny piknik polecą głowy. Ktoś zaprosił Chińczyka, ktoś zapłacił też za policyjna ochronę. Sprawa pozostaje jednak nie rozstrzygnięta. Według ostatniego komunikatu bankiet zorganizowały związki, a jak pisze "Polityka" jako że są niezależne i samorządne, nikt nie poniesie odpowiedzialności.
Sprawa została wyjaśniona
Tymczasem rzecznik KGP Mariusz Sokołowski w rozmowie z tvn24.pl mówi, że tuż po piątkowym spotkaniu z dziennikarzami "Polityki" Komendant Główny polecił bardzo dokładne wyjaśnienie tej sprawy. Biuro Kontroli zgodnie z przedstawionymi dokumentami ustaliło, że była to impreza zorganizowana po święcie policji przez Związki Zawodowe, a współfinansowana przez osoby uczestniczące w tej imprezie. Było to tak zwane spotkanie pracownicze, w którym uczestniczyło kilkaset osób. W tym policjanci, pracownicy cywilni i osoby przez nich zaproszone. Jak dodaje, podobnie jak w innych firmach przy tego typu imprezach nikt nie sprawdzał osób towarzyszących. - Jeżeli chodzi o wymienionego Hana Baohua nie mamy żadnych informacji, by człowiek ten wchodził w jakikolwiek konflikt z prawem i aby Europol prowadził postępowanie. Jak dodaje, jeżeli dziennikarze "Polityki" mają jakieś informacje na ten temat, proszone są o ich przekazanie.
Jeśli zaś chodzi o kontrole w hali dodaje, że jeśli tylko pojawiają się informacje o łamaniu prawa policyjne, kontrole są prowadzone. - Tylko w pierwszym półroczu przeprowadziliśmy siedem takich kontroli - potwierdza Sokołowski.
Policjanci ze względu na utrudnienia w ruchu
Podkreśla, że chiński przedsiębiorstwa został zaproszony przez związki zawodowe. - Policjanci, a także związki zawodowe muszą sobie zdawać sprawę z tego, gdzie jest pewna granica miedzy działalnością służbową, a działalnością prywatną. - Jeśli mielibyśmy jakąkolwiek informację, ze ktoś wykorzystuje znajomości służbowe w celach prywatnych to wówczas jest to sprawdzane - dodaje.
Dodaje także, że z tego co udało mu się dowiedzieć od związków Hana Baohua współpracuje z jedną ze związkowych komisji. - O szczegóły trzeba jednak zapytać związki - dodaje.
Jeśli zaś chodzi o ochronę policji, Sokołowski mówi, że służba policyjna była prowadzona na ulicy Kasprzaka ze względu na to, że brało w niej udział kilkaset osób i by nie powstały utrudnienia w ruchu. Odnosząc się do artykułu mówi, że nie jest wykluczone, że komuś zależy na dyskredytacji dobrego policjanta jakim jest komendant stołeczny.
Źródło: Polityka, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org, TVN24