30 letni Janusz L., zaatakował szablą obsługę jednej z warszawskich restauracji. Był kompletnie pijany i nikogo nie zdołał trafić, uszkodził tylko barierkę na zewnątrz lokalu. Grozi mu do 5 lat więzienia.
W środku nocy, w środku miasta, stołeczni policjanci, musieli ścigać pijanego „rębajłę” z szablą. Zaczęło się od rachunku za piwo, które zamówił i wypił a zapłacić nie chciał. Najpierw zaczął grozić pracownikom klubu, a potem uciekł.
Stawaj waść
Pracownicy restauracji ruszyli za nim. Już na zewnątrz amator darmowego piwa, wyjął z pod kurtki szablę, i ruszył na „prześladowców”, ci nie podjęli jednak walki tylko schowali się w lokalu. Rozochocony pijak porąbał barierkę przy drzwiach wejściowych i odszedł. Wezwanym w międzyczasie policjantom, pracownicy klubu wskazali oddalającego się awanturnika.
Salwował się ucieczką
Mężczyzna widząc policjantów zaczął uciekać, porzucił też szablę. Pościg zakończył się po chwili, uciekinier biegł "zygzakiem". Nocny rębajło "zygzakował" bo miał w wydychanym powietrzu ponad 1,5 promila alkoholu, noc spędził w izbie wytrzeźwień. Gdy dojdzie do siebie, stanie przed sądem, za „potrząsanie szabelką” grozi mu do 5 lat więzienia.
Bas /el
Źródło: tvn24.pl, policja Warszawa
Źródło zdjęcia głównego: policja Warszawa