Bronisław Komorowski uważa, że inicjatywa prezydenta ws. traktatu jest bezcelowa, bo - jak przekonywał marszałek w "Kropce nad I" - każda ingerencja w treść traktatu przez jakąkolwiek ustawę będzie zagrożona niekonstytucyjnością. Z obawą czekam więc na projekt ustawy - mówił marszałek.
Okaże się w końcu, że o ratyfikacji Trakatu zdecyduje nie Sejm, nie prezydent, tylko sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. To nie jest tak, że można sobie proponować co się chce i opóźniać proces ratyfikacji. W końcu trzeba będzie odpowiedzieć Polakom na pytanie, czy jest się za, czy przeciw. Bronisław Komorowski
"Czekam z obawą"
Komorowski podkreślił, że "z obawą czeka na inicjatywę prezydenta", bo - jego zdaniem - najprawdopodobniej zapisy, które w niej się znajdą (według nieoficjalnych wiadomości zbliżone do tego, co podczas drugiego czytania w Sejmie proponował PiS) będą sprzeczne z konstytucją. - Okaże się w końcu, że o ratyfikacji Trakatu zdecyduje nie Sejm, nie prezydent, tylko sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. To nie jest tak, że można sobie proponować co się chce i opóźniać proces ratyfikacji. W końcu trzeba będzie odpowiedzieć Polakom na pytanie, czy jest się za, czy przeciw - mówił marszałek.
Prezydent mija się z prawdą?
Komorowski zaznaczył jednak, że inicjatywy Lecha Kaczyńskiego "lekceważyć nie wolno". - To jest efekt zatroskania o to, czy uda się wprowadzić w życie traktat, który prezydent sam wynegocjował. Marszałek miał też żal do prezydenta, że podczas swojego orędzia straszył Polaków, że ratyfikacja Traktatu bez dodatkowych zabezpieczeń mogłaby przyczynić się do eksplozji niemieckich roszczeń, czy prawnego zalegalizowania związków homoseksualnych. - To nie ma nic wspólnego z prawdą - denerwował się poseł PO.
Marszałek zwrócił też uwagę, że prezydent nie ma racji mówiąc, że może nie podpisać ustawy umożliwiającej ratyfikację Traktatu (prezydent miał o tym mówić na poniedziałkowym spotkaniu z szefami klubów). - Moim zdaniem prezydent nie ma możliwości nie podpisania ustawy, bo mu się nie podoba. Może albo ją podpisać, albo skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Trzeba albo zgodzić się na ratyfikację, albo mieć odwagę i powiedzieć: wynegocjowaliśmy zły traktat. Wtedy dopiero można chcieć jakichś zabezpieczeń. Bronisław Komorowski
- Do czasu kiedy nie poznamy co jest w projekcie ustawy zaproponowanej przez prezydenta, nie warto mówić o tym, jak zachowamy się w Sejmie – podkreślał Komorowski, zaznaczając jednak, że „na zapisy niekonstytucyjne nie można się godzić, bo to byłaby hańba.” – A wszystko wskazuje na to, że w prezydenckim projekcie sformułowania sprzeczne z konstytucją się pojawią – mówił.
Pytany, „czy może dla świętego spokoju nie lepiej byłoby gdyby Platforma zgodziła się na ustawę, którą proponuje PiS?” marszałek odpowiedział krótko: - Na paranoję nigdy nie można się godzić.
Komorowski przyznał, że nie rozumie polityków Pis-u, którzy z jednej strony podkreślają swój sukces przy negocjacjach Traktatu, a z drugiej dziś żądają „jakichś zabezpieczeń” bo obawiają się niektórych zapisów. – Trzeba albo zgodzić się na ratyfikację, albo mieć odwagę i powiedzieć: wynegocjowaliśmy zły traktat. Wtedy dopiero można chcieć jakichś zabezpieczeń – podkreślał marszałek.
Odpierając zarzut prezydenta, który w orędziu przyznał, że to PO w kwestii ratyfikacji Traktatu złamało „zgodę narodową”, gość Moniki Olejnik zaznaczył, że Platforma nie może ponosić winy za niedorzeczne lęki Pis-u przed Kartą Praw Podstawowych. – Nie złamaliśmy żadnej jedności narodowej – stwierdził kategorycznie Komorowski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24