Dla GPS-ów nie ma rzeczy niemożliwych. Droga po dnie jeziora, skręt w jednokierunkową ulicę, rondo, przez które można przejechać na wprost... Jedyny problem polega na tym, że za inteligencją GPS-ów nie zawsze nadążają jeszcze policjanci, samochody i natura.
W poniedziałek pisaliśmy o kłopotach wielu polskich kierowców, którzy nie mogli korzystać ze swoich urządzeń GPS. Jeden z ich producentów, firma Lark, poinformowała, że urządzenia przestały wskazywać drogę "w związku z pracami naprawczymi na satelitach GPS prowadzonymi przez administrację USA".
Data ważna rzecz
We wtorek firma przyznała jednak w komunikacie, że to nie działania administracji USA, a problemy w układzie elektronicznym urządzeń (w modelach 35.0 / 35.4 / 35.5c / 35.6 / 43.0 - jednych z najtańszych na rynku) powodują "niewłaściwe przeliczanie daty przez GPS", a dokładniej przez chipset tego urządzenia. Problem powinien zniknąć do 20 czerwca (można też uporać się z nim wcześniej przez zaktualizowanie oprogramowania).
Ale może nie warto płakać aż tak głośno? Bo GPS-y, choć na ogół pomocne, potrafią też wyjątkowo sprawnie zamienić "drogę najkrótszą" w drogę przez mękę.
GPS, czyli Generalnie Prowadź Sam
W internecie roi się od filmów, na których widać jak łatwo można zawieść się na przyjaźni z nawigacją. Historie, w których GPS-y każą skręcić w jednokierunkową ulicę, albo nie namawiają, by rondo pokonać "bez skrętu", należą do tych lżejszych.
Prawdziwe problemy zaczynają się wtedy, kiedy bystre urządzenie w mig oceni, że nasz samochód nie jest wcale za szeroki albo za wysoki, by przejechać przez jakiś wiadukt, czy most. A będzie. Albo kiedy GPS dostrzeże drogę przez środek jeziora, a łatwowierny kierowca uwierzy, że nawigacja potrafi zamienić też jego samochód w amfibię.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.sxc.hu