Ostatnio skończyło się mało dyplomatyczną wymianą zdań na sejmowej trybunie - we wtorek po tygodniowej przerwie posłowie znów zajmują się ustawą ratyfikującą Traktat Lizboński. Kilkudniowy - jak tłumaczył marszałek Sejmu - "czas na ochłonięcie" - jednak nie wystarczył, bo szans na ponadpartyjny kompromis nie widać.
W sprawie ratyfikacji Traktatu w Sejmie nadal pat. PiS chce, by w projekcie ustawy zapisano konieczność uzyskania konsensusu prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od traktatu w częściach dotyczących kompromisu z Joaniny, protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych i deklaracji niezależności polskiego ustawodawstwa m.in. w kwestiach moralności publicznej. PO mówi "nie" a klubowi PiS proponuje przyjęcie w tej sprawie osobnej uchwały.
LiD chce natomiast, by sejmowy spór rozwiązało referendum. Tłumaczy, że jeśli projekt ustawy ratyfikującej traktat zostanie w nim odrzucony, wtedy będzie można wrócić do uchwały.
Poprawkę do projektu ustawy zgłosiło także PSL. Zobowiązuje ona "władze publiczne do pełnego respektowania roli Sejmu i Senatu w sprawach dotyczących UE oraz przestrzegania zasady subsydiarności (pomocniczości), aby jak najwięcej kompetencji znalazło się w gestii władz krajowych, Sejmu i Senatu oraz samorządu".
W poniedziałek wieczorem z inicjatywą rozwiązania patowej sytuacji wystąpił prezydent Lech Kaczyński. W telewizyjnym wystąpieniu zapowiedział, że w najbliższym czasie przedstawi własny projekt ustawy ratyfikacyjnej, która zagwarantuje "nienaruszalność dobrych dla kraju" zapisów Traktatu z Lizbony.
as //tr
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24