- Zmieńcie się i nie narzucajcie nam przyjaciół ani spotkań - tak Lech Wałęsa apelował w Paryżu do chińskich władz, odpowiadając na ich gniewną reakcję po niedawnym gdańskim spotkaniu prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego z Dalajlamą.
Wałęsa jest uczestnikiem, otwartego w czwartek w paryskim ratuszu, trzydniowego szczytu laureatów Pokojowej Nagrody Nobla, poświęconego obronie praw człowieka. Oprócz niego biorą w nim udział były prezydent Republiki Południowej Afryki Frederik Willem de Klerk, irlandzkie laureatki tej nagrody Betty Williams i Mairead Corrigan Maguire oraz była zakładniczka kolumbijskiej FARC Ingrid Betancourt.
Po dżentelmeńsku
W przerwie spotkania Wałęsa powiedział polskim dziennikarzom, że spotykając się w Gdańsku z duchowym przywódcą Tybetańczyków Dalajlamą XIV, prezydent "Sarkozy zachował się naprawdę po dżentelmeńsku". Były polski prezydent uważa, że trzeba wesprzeć francuskiego szefa państwa w "jego konflikcie z Chinami". - Jeśli Francja będzie miała ze strony Chin jakieś kłopoty, np. bojkot handlowy, to cały świat powinien jej pomóc - uważa były prezydent.
Chiny potrzebne
Wałęsa zaznaczył jednak, że Chiny są potrzebne globalizującemu się światu. - Nie można globalizacji zrobić bez nich. A Chiny mają inne niż my miary praw człowieka, pracowniczych i innych. Trzeba je upodobnić - dodał Wałęsa.
Jego daniem, Chiny można zmienić jedynie na drodze pokojowej. - Jak nie zmienimy Chin i siebie, to czeka nas konfrontacja, a ja chcę jej uniknąć. Dalajlama przez walkę o prawa człowieka upodabnia Chiny do reszty świata i z tego powodu jest tak ważny - zakończył.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP