- Dzisiejsze zatrzymania to efekt analizy tylko części materiałów operacyjnych. Z innymi zarzutami musimy zaczekać, do przekazania pozostałych akt - mówił o zatrzymaniu trzech policjantów prowadzących sprawę porwania i śmierci Krzysztof Olewnika wiceszef MSWiA Adam Rapacki. - W tej sprawie nie będzie solidarności zawodowej - dodał Grzegorz Schetyna.
MSWiA uważa, że śledztwo ruszyło z miejsca. - Przy tych zatrzymaniach trudno mówić o sukcesie, chcemy, aby ta sprawa została rzetelnie wyjaśniona - mówił Rapacki. Poparł go wicepremier Grzegorz Schetyna. - Nie będzie solidarności zawodowej, tylko przekonanie, że ta sprawa musi być przejrzysta. Nie chcemy przesądzać o winie, ale te zatrzymania świadczą, że postępowanie idzie w dobrym kierunku - powiedział szef MSWiA.
Po policjantach czas na prokuratorów?
Na policjantach sprawa może się nie skończyć. Po trzech prowadzących sprawę policjantach, śledczy wzięli na muszkę także nadzorujących postępowanie prokuratorów. Już niebawem zarzuty niedopełnienia obowiązków ma usłyszeć dwóch z nich - podaje "Wprost".
Jak pisze tygodnik, pierwszy z prokuratorów to Leszek Wawrzyniak, obecnie prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, a drugi to Robert Skawiński z Prokuratury Rejonowej Praga Południe.
Skawiński zatrzymał w 2004 r. Sławomira Kościuka, porywacza i zabójcę Olewnika. Chciał mu stawiać zarzuty, jednak - jak tłumaczył - nie zgodzili się na to jego przełożeni. Teraz może odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków. Podobne jak Leszek Wawrzyniak, który prowadził to śledztwo w jego początkowej fazie. - Najpierw jednak trzeba będzie uchylić obu prokuratorom immunitety – mówił informator tygodnika "Wprost".
Zatrzymani policjanci
W poniedziałek rano biuro spraw wewnętrznych policji zatrzymało trzech policjantów, którzy dokonali szeregu zaniedbań podczas poszukiwań Krzysztofa Olewnika. Jeden z nich jest oficerem CBŚ.
Zatrzymani to: emerytowany oficer policji Remigiusz M. z Radomia, który kierował grupą śledczą badającą sprawę Olewnika oraz Henryk S. i Maciej L. - obaj policjanci pracujący w czasie porwania Krzysztofa Olewnika w komendzie policji w Płocku.
- Policjanci zostali zatrzymani na polecenie olsztyńskiej prokuratury okręgowej - powiedział w TVN24 rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Postępowanie ma wyjaśnić błędy śledczych po porwaniu i zabójstwie Olewnika. Zostało wszczęte w czerwcu zeszłego roku. Sprawę wyjaśnia czterech prokuratorów i ośmiu policjantów.
M. kilka tygodni temu na antenie TVN24 pytany o szczegóły śledztwa ws. porwania i śmierci Olewnika, wymigiwał się od odpowiedzi. - Nie wiem, nie pamiętam, Pan mija się z prawdą - tak Remigiusz M., oskarżany przez krewnych Krzysztofa Olewnika, odpowiadał na szereg pytań o zaniedbania w śledztwie. M. uważa, że swoje obowiązki wykonywał sumiennie. - Zarzuty pod moim adresem są nieuzasadnione, a ojciec Olewnika przekazując informacje mediom, rozmija się z prawdą - mówił w TVN24.
"Nie wiem, nie pamiętam"
Rodzina Olewników publicznie zarzucała w ostatnich tygodniach M., że zlekceważył anonim przysłany rodzinie porwanego. Z anonimu wynikało, że Krzysztofowi Olewnikowi "grozi niebezpieczeństwo" a jako klucz do zagadki list wskazywał na mężczyznę, który potem okazał się jednym z porywaczy. "Newsweek" pisał, że nadkomisarz znał anonim wskazujący miejsce przetrzymywania Krzysztofa Olewnika i nazwiska porywaczy. Prowadzący śledztwo w sprawie porwania policjant twierdził, że - o ile pamięta - list do niego nie dotarł.
Pozostali zatrzymani to Maciej L. i Henryk S. Według Danuty Olewnik-Cieplińskiej, siostry porwanego i zabitego Krzysztofa, pierwszy z nich w śledztwie odpowiadał za prace operacyjne, a drugi to dochodzeniowiec. Obaj pracowali w komendzie miejskiej policji w Płocku. Komentując fakt zatrzymania policjantów Danuta Olewnik - Cieplińska powiedziała: - Nie nam ich oceniać, ale ktoś w końcu spojrzał i w końcu ich ktoś rozliczy. Czekaliśmy tyle czasu, tyle lat.
Biała księga błędów
Do białej księgi błędów, jakich dopuszczono się w dochodzeniu dotyczącym uprowadzenia Olewnika, dotarła "Rzeczpospolita". Gdyby ich nie popełniono, chłopak mógłby żyć. Listę sporządzili olsztyńscy prokuratorzy, którzy w połowie 2006 r. przejęli postępowanie i rozwikłali to najbardziej tajemnicze porwanie ostatnich lat.
Błędy popełniono już na początku - nie zabezpieczono śladów biologicznych. Policja nie rejestrowała też telefonicznych rozmów, jakie porywacze prowadzili z rodziną chłopaka ws. okupu za jego uwolnienie. Poza tym w 2003 r. do akt sprawy trafił anonim, który nie został zweryfikowany, a jak się później okazało, zawierał nazwiska osób zamieszanych w przestępstwo. Innym niedopatrzeniem śledczych jest sprawa okupu, którego przekazanie nie było w żaden sposób monitorowane, a banknotów nie oznaczono. Nazwiska sprawców porwania i zabójstwa często pojawiały się w śledztwie, jednak - jak argumentowali śledczy - nie było wystarczających dowodów ich winy.
Również niewyjaśnionym dotąd zdarzeniem jest zaginięcie w czerwcu 2004 roku 16 tomów akt śledztwa. Dokumenty skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej. Policjantom postawiono zarzuty, ale później postępowanie umorzono.
Socha: ci policjanci wykonywali czyjeś rozkazy
Zatrzymanie policjantów nie było dla mnie zaskoczeniem – przyznaje Robert Socha, dziennikarz „Superwizjera”. Od trzech lat obserwował rozwój śledztwa i – jak mówi – tego należało się spodziewać. – Było tylko pytanie kiedy – dodaje.
Przyznaje, że wielokrotnie w rozmowach z Remigiuszem M. policjant jako argument na swoją obronę przywoływał fakt, że gdyby nie dopełnił w prowadzonej sprawie swoich obowiązków, już dawno miałby postępowanie dyscyplinarne. – Ta sprawiedliwość, może późno, ale zaczyna go dosięgać – mówi Socha.
Tłumaczy, że choć najczęściej w sprawie pojawia się nazwisko Remigiusza M. to dwaj pozostali policjanci są – jak się wyraził – „ciekawymi osobami”. Maciej L. to jeden z dwóch policjantów, którzy zgubili akta prowadzonego śledztwa. I – jak twierdzi Remigiusz M. – to on miał nadzorować akcję przekazania okupu porywaczom Krzysztofa Olewnika. – Ale nie dotarł na miejsce, bo gdzieś się pogubił w osiedlowych uliczkach – przypomina dziennikarz.
Trzeci z zatrzymanych to Henryk S. Jak tłumaczy Socha, policjant w sprawie „zasłynął” sporządzaniem kuriozalnych notatek. – Analizując ślady z miejsca porwania, stwierdzał że nie było żadnych śladów walki i używania przemocy. Sugerował też, że za porwaniem stoi miejscowy mężczyzna, który miał się zemścić na Olewniku za uwiedzenie przyjaciółki. To wszystko prowadziło do powstawania bocznych tropów w sprawie – ocenia.
Zdaniem dziennikarza, „ogromnie prawdopodobne” jest, że będą kolejne zatrzymania. – Oprócz Remigiusza M., to byli szeregowi policjanci. Ktoś przecież wydawał im polecenia. Wykonywali czyjeś rozkazy – sugeruje Socha.
Dwóch porywaczy popełniło samobójstwa
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Mimo to Olewnik został zamordowany.
Pod koniec marca tego roku Sąd Okręgowy w Płocku skazał oskarżonych w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Olewnika. Kary dożywocia wymierzył Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, oskarżonym o zabójstwo 27-letniego Olewnika. Ośmioro ich wspólników otrzymało kary od jednego roku w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności. Jeden z oskarżonych został uniewinniony. Dwóch sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu zeszłego roku w celi powiesił się Wojciech F., któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni, a po ogłoszeniu wyroku przez płocki sąd, na początku kwietnia samobójstwo popełnił, także wieszając się w celi, Sławomir Kościuk.
Źródło: TVN24, PAP, "Wprost", RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24