Magdalena i Wojciech Jabłońscy to ludzie, których spotkał niebywały pech. Decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego - a w konsekwencji skok kursu franka - zbiegła się z chwilą, kiedy małżeństwo spłacić miało cały kredyt. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Państwo Jabłońscy ze Szczecina mieli dość wynajmowania mieszkania i postanowili kupić swoje. Nie mieli zdolności kredytowej w złotówkach, dlatego w styczniu 2009 roku wzięli kredyt w frankach szwajcarskich. Wtedy kurs wynosił około 3 zł za franka.
- Doradca powiedział, że frank to stabilna waluta - wspomina Wojciech Jabłoński.
Małżeństwo zdecydowało się na kredyt i podpisało umowę na 30 lat. Jak mówi Magdalena Jabłońska "był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu". Pieniądze wypłacono w połowie lutego po kursie 2,87 zł za franka.
Frank zaczął drożeć
Jednak po czasie kurs franka zaczął rosnąć. Rata 800-900 złotych wzrosła do 1000-1100 złotych. Do tego doszła kosztowna rehabilitacja ich starszego syna, u którego zdiagnozowano Zespół Aspergera. Finansowo z miesiąca na miesiąc było coraz trudniej, dlatego małżeństwo zdecydowało się na sprzedaż mieszkania. Kupiec znalazł się w grudniu 2014 roku. Mieszkanie sprzedali trochę drożej niż kupili, co miało zrekompensować stratę niekorzystnej zmiany kursu.
By zabezpieczyć się przed wahaniami kursu, Jabłońscy zdecydowali się jeszcze dobrać 36 tys. zł kredytu konsumenckiego. Wszystko po to, by - jak było to zadeklarowane w akcie notarialnym sprzedaży mieszkania - na pewno móc spłacić kredyt i odciążyć hipotekę. Pozostało tylko złożyć dyspozycję wcześniejszej całkowitej spłaty kredytu hipotecznego. Przez zapis w umowie ze spłatą musieli czekać do 15 stycznia 2015 roku, czyli dnia tzw. „zapadalności raty” - do tego czasu pieniądze ze sprzedaży miały leżeć na koncie.
Jabłońscy codziennie sprawdzali kurs waluty, codziennie był on prawie bez zmian. Aż nadszedł dzień spłaty. I wtedy właśnie swoją zaskakującą decyzję ogłosił szwajcarski bank centralny. W dniu spłaty kredytu Jabłońskich kurs franka podskoczył z 3,54 do 5,20 zł. W końcu spadł do 4,20, nawet jednak po takim Jabłońscy nie byli w stanie spłacić kredytu. Brakowało im 15 tys. złotych. Po negocjacjach z bankiem udało się pomniejszyć tę brakującą kwotę do 7 tys. złotych, to jednak dla małżeństwa wciąż za dużo.
Bank powinien wziąć część kosztów na siebie?
Zdaniem analityka finansowego Marka Zubera to bank powinien wziąć na siebie część kosztów. - Biorąc pod uwagę, że to jest nadzwyczajna okoliczność bank powinien podejść ze zrozumieniem do sytuacji tak jednostkowej - powiedział.
Autor: kło/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24