Jarosław Kaczyński obawia się, by PiS "nie pękł" w czasie głosowania nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego - mówi w premier Donald Tusk w wywiadzie dla dziennika "Polska".
- Powiem szczerze: i mnie nie zależy na tym, żeby PiS pękł - dodaje Tusk.
Jak mówi szef rządu, przekonał go do tego prezydent Lech Kaczyński. - Zaapelował do mojej strategicznej wyobraźni. Gdybyśmy zaczęli teraz rozbijać PiS, grillować go, jak to się teraz mówi, może uzyskalibyśmy chwilowe efekty, ale... Sądzę, że jeśli ktoś robi coś złego przeciw komuś, zawsze to wraca kamieniem - mówi "Polsce" Tusk.
I dodaje: - Wolę, żeby Platforma była silna, a nie żeby konkurenci byli bardzo słabi. Na tym polega zasadnicza różnica między mną a wieloma moimi oponentami. Stawiam raczej na pozytywne rozwiązania.
Prezydent przyznał mi rację
Premier mówi też w dzienniku "Polska", że wierzy, iż orędzie prezydenta w sprawie traktatu zmontowane zostało bez jego wiedzy. - Prezydent wie, jak było, a ja po tej rozmowie jestem przekonany, że nie wiedział, jak zostanie zilustrowane - mówi Tusk, dodając, że poradził prezydentowi, by oglądał swe orędzia przed emisją.
- Przyznał mi rację - zdradza premier, zapewniając jednocześnie, że Lech Kaczyński "jest sympatycznym rozmówcą, pełnym humoru gawędziarzem i mistrzem dygresji".
Donald Tusk zdradził również dziennikarce "Polski", że na Helu było zimno, z prezydentem rozmawiał w cztery oczy przy kawie i herbacie, a widok na Zatokę Gdańską jest "bajecznie piękny".
Źródło: PAP, "Polska"