Dlaczego sondażowe wyniki eurowyborów, które zaprezentowała TVP tak bardzo odbiegały od rzeczywistych rezultatów? Tych danych nie można porównywać, bo dotyczyły jedynie pięciu okręgów, a nie całego kraju - tłumaczy TNS OBOP, która przeprowadziła sondaż. Ale na antenie TVP nie było to jasno powiedziane, a na stronie internetowej telewizji publicznej można było znaleźć infografikę prezentującą wynik ogólnopolski, a będący kompilacją danych z 5 okręgów.
Punktualnie o godz. 22 TVP i tvp.info opublikowały sondażowe wyniki wyborów. Po kolei prezentowano dane (Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław, Olsztyn). Minutę po 22 PAP powołując się na TVP poinformował, że PO zdobyła - 54,4 proc., PiS - 23,1 proc., SLD-UP - 9,8 proc. - w sondażu z 5 okręgów wyborczych. Były to jednak dane tylko z Warszawy.
Inne media podały w świat tę informację. Infografika z tym wynikiem wisiała na tvp.info. Problem jednak w tym, że prowadzący wieczór wyborczy dziennikarze TVP nie dość wyraźnie zaakcentowali, że nie była to prognoza wyników z całego kraju. PAP pilnej informacji nie sprostował.
Kłopot z interpretacją wyników mieli zaproszeni do studia eksperci. - Na początku tego programu czułem się głupio, że zaprosiliście do tego programu dziewięć osób, które są do niczego nie potrzebne. Potem sobie uświadomiłem, że może słusznie nie pytacie nas o nic, ponieważ my w ogóle nie wiemy co komentujemy - mówił prof. Andrzej Rychard z PAN. Wtórowała mu prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska: - Widzowie sprawdzając inne stacje telewizyjne wiedzą teraz więcej niż my - mówiła.
Precyzyjna TVN24
Wiedzieli, jeśli oglądali TVN24. Sondaż telefoniczny przeprowadzony dla stacji przez Millward Brown SMG/KRC pokazał wyniki niemal identyczne z podanymi później przez PKW. (Millward Brown SMG/KRC: PO 45,3 proc., PiS 29,5 proc., SLD-UP 12 proc., PSL - 7,9 proc.; PKW po przeliczeniu 98,8 proc. głosów: PO 44,39 proc., PiS 27,41 proc., SLD-UP 12,33 proc., PSL 7,03 proc.).
Widzowie, którzy oglądali Polsat News mogli co prawda zobaczyć sondaż instytutu Homo Homini przeprowadzony na próbie z całego kraju (a nie jedynie kilku okręgów), ale jego wyniki odbiegały od rzeczywistości. Dawał on PO - 52,6 proc., PiS - 22,9 proc., SLD-UP - 13,5 proc. i PSL - 6,3 proc.
Sondażownie się tłumaczą
Sondażowe zamieszanie postanowili wyjaśnić w poniedziałek przedstawiciele pracowni. W swoim oficjalnym komunikacie TNS OBOP zaprotestował przeciwko porównywaniu jego sondażu wyborczego z ogólnopolskimi wynikami PKW lub badaniami innych pracowni i przypomniał, że realizowane przez niego badanie dotyczyło pięciu wybranych okręgów.
"TNS OBOP precyzyjnie oszacował wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego we wszystkich badanych okręgach. Należy jednak zwrócić uwagę, że porównywanie wyników z pięciu badanych okręgów z wynikami ogólnopolskimi jest niepoprawne metodologicznie i może wprowadzać w błąd opinię publiczną" - oświadczyła pracownia.
Wstyd przyznać się do PiS?
Z kolei Marcin Duma, prezes Homo Homini tłumaczy duże rozbieżności między sondażem jego pracowni, a rzeczywistymi wynikami wyborów m.in. tym, że część osób nie podała ankieterom prawdziwych informacji.
- Komfort udzielania odpowiedzi: głosowałem na PO jest większy niż odpowiedzi zagłosowałem na PiS i my szacujemy, że część osób nie podała nam prawdziwych informacji. Nie zadawaliśmy dodatkowych pytań krzyżowych, które - jak przy frekwencji - pozwalałyby nam to sprawdzić - powiedział Duma.
Zaznaczył przy tym, że badanie zostało zlecone Homo Homini bardzo późno, bo w piątek po południu. Jak podkreślił Duma ostatni sondaż przedwyborczy, zrealizowany przez Homo Homini dla "Dziennika" i Polsat News były "niemal takie same", jak ostatnie wyniki PKW. (ZOBACZ)
Źródło: PAP, tvn24.pl