W grudniu ubiegłego roku sąd skazał go na trzy lata więzienia za gwałt. Ale Jan Szymaniak do więzienia nie poszedł, bo wyrok jest nieprawomocny. Sąd nie zdecydował też o zastosowaniu aresztu. Popełnił błąd, który kosztował życie dwoje mieszkańców Kościana (woj. wielkopolskie). Dziś Szymaniaka szuka policja bo podejrzewa, że to on zabił. Miał motyw.
Według nieoficjalnych informacji 28-letnia kobieta zeznawała przeciwko Szymaniakowi w procesie, w którym podejrzany był o gwałt. Ofiara była jej siostrą. Dlaczego sąd nie zdecydował o zastosowaniu aresztu do czasu uprawomocnienia się wyroku? Odpowiedź jest krótka: bo nie musiał.
Jakie przesłanki?
- Nie ma przepisów, które nakazywałby sądowi stosowanie tymczasowego aresztowania i to niezależnie od tego, czy wcześniej ten oskarżony był aresztowany w toku procesu, czy też nie. W tym przypadku sąd nie uznał, że nie zachodzą przesłanki do zastosowania aresztu - tłumaczy spokojnie prezes Sądu Rejonowego w Kościanie Violetta Dodot.
Ale przesłanki były. Szymaniak po niekorzystnym dla siebie wyroku prawdopodobnie postanowił odszukać osoby odpowiedzialne za jego "nieszczęście". Ciała 28-letniej Karoliny i jej partnera 31-letniego Arkadiusza K. znaleziono w niedzielę rano w ich domu. Teraz 32-letniego Szymaniaka, mieszkańca Biskupic w gminie Przemęt, szuka specjalna grupa policjantów, powołana właśnie do tej sprawy. Poszukiwany może być niebezpieczny i mieć przy sobie broń palną.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24