Romuald Szeremietiew, niegdyś wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka, nie wyklucza powrotu do czynnej polityki - donosi "Rzeczpospolita". W piątek warszawski sąd uniewinnił Szeremietiewa od zarzutu korupcji.
Sąd skazał go jednak na grzywnę 3 tys. zł za bezprawne dopuszczenie do tajemnic państwowych swojego asystenta, Zbigniewa Farmusa. Szeremietiew domaga się jednak całkowitego oczyszczenia z zarzutów, dlatego zamierza się od tej decyzji sądu odwołać.
Proces jest pokłosiem afery, która wybuchła w 2001 r. po publikacji "Rzeczpospolitej". Jak donoszono, asystent Szeremietiewa, miał domagać się od firm zbrojeniowych łapówki - rzekomo w imieniu swojego szefa. Na dodatek to minister bezprawnie miał go dopuścić do tajemnic państwowych.
Wiceszefowi MON wyliczano też, że wydaje więcej niż zarabia. Jako przykład podawano m.in. zakup domu pod Warszawą.
Spóźniony triumf
Po publikacji "Rzeczpospolitej" Romuald Szeremietiew stracił stanowisko w ministerstwie. Po śledztwie i trwającym trzy lata procesie zakończonym pozytywnym dla Szeremietiewa rozstrzygnięciem, jego przyjaciele nie kryją radości.
- To triumf sprawiedliwości, szkoda tylko, że grubo za późno - komentuje w rozmowie z gazetą gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM.
Szeremietiew do Kancelarii Prezydenta?
Sam Romuald Szeremietiew nie ukrywa, że zastanawia się nad powrotem do polityki. Na razie jednak kontynuuje pracę naukową. Ostatnio świętował otrzymanie tytułu profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Zdaniem gen. Petelickiego, Szeremietiew ma najlepsze kwalifikacje do tego, by na najwyższych stanowiskach zajmować się sprawami wojska i obronności kraju.
Nieoficjalnie wiadomo, że otrzymał już propozycję objęcia wysokiego urzędu w Kancelarii Prezydenta - pisze "Rzeczpospolita". Jednak szef kancelarii, Piotr Kownacki nie potwierdza dziennikowi tej informacji.
Źródło: Rzeczpospolita