Od siedmiu miesięcy nie można wręczyć wypowiedzenia rekomendowanemu przez PiS prezesowi i redaktorowi naczelnemu Radia Katowice Wojciechowi Poczachowskiemu ponieważ zachorował. "Chorobowe" wypłaca mu ZUS, czyli - my wszyscy - pisze "Rzeczpospolita".
Prezesa Poczachowskiego rada nadzorcza radia odwołała 28 lutego. Równocześnie piastował on drugą funkcję – redaktora naczelnego. Następnego dnia po odwołaniu zachorował. Na zwolnieniu jest już siódmy miesiąc.
Jak donosi "Rzeczpospolita", choruje także najbliższy współpracownik odwołanego prezesa - Aleksander Gaczek. Prezes utworzył dla niego stanowisko dyrektora rozgłośni, bo Gaczek nie ma wyższego wykształcenia i nie mógł być członkiem zarządu. Gaczek poszedł na zwolnienie tego samego dnia, co Poczachowski.
Płacimy wszyscy i to niemało
Prezes zarabiał "kominowo", sześć średnich pensji krajowych – ok. 18 tys. zł, jego najbliższy współpracownik – o 3 tys. zł mniej.
Przez pierwszy miesiąc pensje wypłacało im radio, od pół roku ZUS. Po sześciu miesiącach chorobowego Poczachowski i Gaczek stanęli przed komisją lekarską ZUS. Ta uznała, że wymagają rehabilitacji. Na początku września otrzymali kolejne, trzymiesięczne zwolnienia.
Rada nadzorcza: Jesteśmy bezradni
Prezesem Radia Katowice Poczachowski był półtora roku. W tym czasie skłócił się z częścią zespołu, zatrudnił znajomych na kierowniczych stanowiskach. Radio traciło słuchaczy. Nie pomogły zmiany programowe ani nowy serwis internetowy.
Obecnie publiczną rozgłośnią zarządza dwóch członków zarządu i zastępców redaktora naczelnego. Nie bardzo wiedzą, co zrobić z "menedżerską chorobą". – Jesteśmy bezradni - mówi Wojciech Gumułka, szef rady nadzorczej Radia Katowice.
- Chcielibyśmy sprawę redaktora naczelnego definitywnie rozwiązać, a tak trwamy bez sensu, choć radzimy sobie bez pana Poczachowskiego o wiele lepiej - mówi z kolei Jacek Filus, członek zarządu i jeden z trzech zastępców redaktora naczelnego.
Prezes: Zarzuty są bezpodstawne
Poczachowski ma nadzieję na szybki powrót do pracy, bo jak mówi, w radiu panuje chaos.
– Środki rehabilitacyjne ZUS kończą się pod koniec listopada. Wtedy będzie następna komisja – mówi. I dodaje, że dwa tygodnie temu wyszedł ze szpitala. Posądzenia o symulowanie choroby uważa za bezpodstawne: – Miałem stan przedzawałowy. Jeśli ktoś takie zarzuty formułuje, musi je stawiać komisji ZUS.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: PAP