- Ciężko się słucha pana Millera, który kwestionuje wiarygodność naszego materiału - oburzał się w "Magazynie 24" Przemysław Wojciechowski, reporter "Superwizjera". - Zakwestionować można wszystko, ale raport NIK wskazuje konkretne niedociągnięcia rządu Millera... I to są fakty - podkreślił.
Współautor materiału z "Superwizjera" nie krył zdziwienia tłumaczeniem byłego premiera, który powiedział na antenie TVN24, że kontraktu z Norwegami w ogóle nie było, a raport NIK nie był obiektywny.
NIK wskazała, że niedociągnięcia podczas renegocjacji umowy pozawalały na wejście współpracownika, którym okazała się mafia nik
Nic nie zarzucaliśmy Millerowi Autor reportażu podkreśli również, że materiał nie był wymierzony w Leszka Millera. - Nie zarzucaliśmy premierowi że on wprowadził mafię, pokazaliśmy tylko obraz sytuacji, która rozegrała się na przestrzeni kilkunastu miesięcy - wyjaśniał.
"Wyemitowaliśmy materiał, kiedy był gotowy" Wojciechowski podkreślił także, że data emisji programu nie była planowana, a zarzuty o celowym wypuszczeniu materiału "są absurdalne".
- Nad tym materiałem pracowaliśmy bardzo długo. A tego typu zarzuty zawsze będą się pojawiały. Zawsze będzie taki zarzut, że w niewłaściwym momencie. Wyemitowaliśmy materiał wtedy, kiedy był gotowy - skwitował Wojciechowski.
Na pytanie Bogdana Rymanowskiego, czy reporterzy będą bronić swego materiału przed sądem, Wojciechowski odparł: "ależ oczywiście".
- To jest już kwestia obrony naszego dobrego imienia. Pracowaliśmy nad tym materiałem naprawdę bardzo długo i bardzo długo zbieraliśmy do niego informacje. Oczywiście, że będziemy się bronić - podkreślił.
Kilkanaście minut wcześniej w "Magazynie 24 godziny" Leszek Miller, zakwestionował materiał "Superwizjera" twierdząc, że był nierzetelny i niekompetentny. Reporterom zagroził pozwem do sądu.
Źródło: TVN24, Fakty TVN