Prokuratura chce w przyszłym tygodniu zorganizować konfrontacje świadków i podejrzanych - donoszą obrońcy żołnierzy, którzy odpowiadają przed sądem za ostrzelanie cywilów w Afganistanie.
Konfrontacje między podejrzanymi oraz podejrzanymi i świadkami mają wyjaśnić sprzeczności pomiędzy zeznaniami składanymi w sprawie.
Klich będzie zeznawał
Prokuratura wezwała też na przesłuchanie w charakterze świadka byłego dowódcę wojsk w Nangar Khel generała Marka Tomaszyckiego, który ma zeznawać w przyszłym tygodniu.
W planach jest też przesłuchanie byłego szefa MON Aleksandra Szczygły, ale prokurator, pułkownik Jakub Mytych wyjaśnił, że wezwanie dla ministra nie zostało jeszcze wysłane.
Po konfrontacjach i planowanej ekspertyzie biegłych na temat działania moździerza (z którego ostrzelano wioskę oraz po przeprowadzeniu eksperymentu procesowego w Afganistanie) prokuratura przekaże obrońcom cały materiał dowodowy. Wtedy będą mogli wystąpić z wnioskami procesowymi w sprawie zwolnienia podejrzanych z aresztu.
Śledztwo w tej sprawie trwa od prawie dwóch miesięcy. Dotychczas przesłuchano - oprócz podejrzanych - kilkudziesięciu świadków, w tym dowódcę Polskiej Grupy Bojowej w Afganistanie pułkownika Adama Stręka.
Tomaszycki będzie musiał się tłumaczyć
Zaplanowana konfrontacja może również ułatwić decyzję w sprawie generała ministrowi obrony, Bogdanowi Klichowi. Szef MON wstrzymał bowiem nominację Tomaszyckiego na stanowisko w Sztabie Generalnym, do czasu wyjaśnienia okoliczności ostrzału wioski w Afganistanie.
Minister zadeklarował też gotowość zeznawania w prokuraturze i powtórzenia tego, co usłyszał od amerykańskiego dowódcy, któremu podlega polska grupa bojowa.
O tym, że generał miał objąć stanowisko dowodzącego zadecydował jeszcze Aleksander Szczygło. - Nominacja należała się generałowi za to, że przeprowadził pierwszą zmianę w Afganistanie w bardzo trudnych okolicznościach, po bałaganie w przygotowaniach, który wprowadził Radosław Sikorski - twierdził były minister.
"Mówił żebyśmy nic nie opowiadali"?
Według środowej "Rzeczpospolitej", Tomaszycki próbował tuszować sprawę ostrzału osady Nangar Khel, na co mają, według gazety, wskazywać dokumenty prokuratury. Jeden z aresztowanych żołnierzy miał zeznać, że kilka dni po incydencie do bazy Wazi Khwa przyleciał gen. Tomaszycki i spotkał się z żołnierzami, którzy prowadzili ostrzał. - Mówił, żebyśmy nic o tym nie opowiadali, pomagali sobie i pilnowali, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko się wyda - twierdzi aresztowany. Tomaszycki przyznał gazecie, że był wtedy w bazie, ale zaprzeczył, by obiecywał zatuszowanie sprawy.
Co się wydarzyło w Nangar Khel?
16 sierpnia ubiegłego roku polscy żołnierze ostrzelali wioskę Nangar Khel. Na miejscu zginęło sześć osób, później w wyniku odniesionych ran zmarły kolejne dwie. Wśród poszkodowanych były kobiety i dzieci.
Siedmiu wojskowym prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny - grozi mu do 25 lat więzienia.
Źródło: PAP, tvn24.pl