Warszawski sąd rejonowy umorzył we wtorek z powodu przedawnienia sprawę byłego wiceszefa MSW gen. Władysława Ciastonia i byłego dyrektora z MSW gen. Józefa Sasina. Postanowienie sądu jest nieprawomocne, oskarżyciele zapowiadają zażalenie.
Ciastoniowi i Sasinowi IPN zarzucił bezprawne powołanie w stanie wojennym działaczy NSZZ "Solidarność" na ćwiczenia wojskowe. Wniosek o umorzenie postępowania jeszcze przed rozpoczęciem procesu złożyli obrońcy oskarżonych.
Jak uzasadniała sędzia Katarzyna Kruk, zarzucony oskarżonym czyn był według przepisów z 1969 r. przestępstwem przeciw działalności instytucji państwowych i społecznych i w związku z tym nie dotyczą go przepisy dotyczące przedawnień odnoszące się do czynów przeciw życiu, zdrowiu i wymiarowi sprawiedliwości. Przedawnienie nastąpiło więc - zdaniem sądu - po 10 latach od czynu, w 1993 r.
Monetami w sędzię
Krótko po tym, jak sędzia prowadząca ogłosiła postanowienie sądu, grupa osób przebywających na sali w charakterze publiczności, zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie - relacjonował Marcin Gula, reporter tvnwarszawa.pl. - Działania sądu zostały porównane przez nich do sądownictwa na Białorusi, a sędzia do Judasza - twierdzi Gula. Dodał, że jeden z mężczyzn rzucił monety w kierunku sędziny - było to nawiązanie do biblijnej sceny sprzedania Jezusa Chrystusa przez Judasza za 30 srebrników.
Jedna z osób biorących udział w zamieszaniu została wylegitymowana przez funkcjonariuszy. Podczas rozprawy na sali znajdowało się czterech policjantów. Z informacji, do jakich dotarł Gula, wynika, że zakłócająca porządek publiczność nie zostanie ukarana.
Oskarżenie o udręczenie internowanych
Pion śledczy IPN prowadził postępowanie od 2008 r., wszczął je po zawiadomieniu Stowarzyszenia Osób Internowanych "Chełminiacy 1982", zrzeszającego pokrzywdzonych. IPN uznał, że rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do pozbawienia wolności działaczy opozycji, co łączyło się z ich szczególnym udręczeniem.
Na przełomie 1982-83 spędzili oni trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali stare buty i mundury; zlecano im też różne - najczęściej nieprzydatne - zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN warunki były tam surowsze od tych, w których trzymano internowanych.
Akt oskarżenia trafił w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżeni zostali gen. Florian Siwicki (b. szef Sztabu Generalnego WP z lat 80.), Ciastoń i Sasin. W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony w tej sprawie i wyłączył go z procesu, Siwicki zmarł w marcu br. Sprawa potem trafiła do sądu powszechnego dla stołecznego Mokotowa.
Przedstawiciel stowarzyszenia internowanych i jeden z oskarżycieli posiłkowych w sprawie, Andrzej Adamczyk, zapowiedział PAP po wyjściu z sali sądowej zażalenie do sądu okręgowego. Postanowienie sądu część publiczności przyjęła okrzykami: "Białoruś, Białoruś"; w stronę sędziów rzucono monetami.
Autor: zś/ja / Źródło: tvn24