Na kwotę 21 milionów dolarów została oszukana globalna spółka z Korei Południowej. Wyłudzone pieniądze zostały wyprane przez sieć podmiotów i rachunków w Afryce, Azji i Europie. Ważny etap prania odbył się w Polsce. Warszawskiej Prokuraturze Regionalnej udało się przechwycić część kwoty i zwrócić ją południowokoreańskiej firmie.
Zdaniem polskich śledczych ta historia jest jak scenariusz szpiegowskiego filmu, opowiadającego o międzynarodowej szajce oszustów. Szpiegowskiego, bo oszuści mieli świetny wywiad: wiedzieli, jak działają globalne firmy, jaki ład korporacyjny w nich panuje, do kogo się zwrócić i jak doprowadzić gigantyczny przekręt do momentu przelewu bankowego. Większość wątków tej afery jest wciąż objęta tajemnicą.
Arabia Saudyjska - Korea Południowa
Południowokoreańskie media i Agencja Reutera informowały, że ofiarą oszustów padła chemiczna część jednego z największych południowokoreańskich czeboli - czyli tamtejszej formy wielkich koncernów. Cała grupa - w której skład wchodzi jej oszukana część - działa na świecie w branżach chemicznej, elektronicznej i telekomunikacyjnej.
Międzynarodowi oszuści podszyli się pod stałego dostawcę chemicznego potentata - Saudi Aramco. Ten paliwowo-chemiczny koncern z Arabii Saudyjskiej, będący światowym liderem w wydobyciu i przetwórstwie ropy naftowej, dostarcza oszukanej spółce komponentów do dalszej produkcji.
Mail o zmianie konta
Według relacji południowokoreańskich dziennikarzy, w marcu 2016 roku do jednego z pracowników koncernu przyszedł mail od Saudi Aramco, który wyglądał jak jedna z wielu służbowych wiadomości od dostawcy z Arabii Saudyjskiej.
Z treści maila wynikało, że doszło do zmiany numeru konta i w związku z tym saudyjski koncern prosi o przelanie środków za bieżące transakcje na nowy rachunek. Chodziło o równowartość 21 milionów dolarów. Środki zostały przelane.
Phishing i polski trop
Rachunek podany w mailu nie należał do saudyjskiego dostawcy. Południowokoreański koncern padł ofiarą phishingu - metody oszustwa, w której przestępca za pomocą internetu podszywa się pod inną osobę lub instytucję. - Zwróciliśmy się do prokuratury o wszczęcie śledztwa - mówił w kwietniu 2016 roku mediom rzecznik oszukanej spółki.
Południowokoreańska prokuratura zaczęła tropić, dokąd zostały skierowane wyłudzone pieniądze. Okazało się, że wędrują one przez rachunki w wielu bankach różnych podmiotów z Azji, Afryki i Europy. Część trafiła nawet do Polski.
Polskie śledztwo
Podejrzane przelewy zauważyły polskie banki. Zawiadomiły o nich Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Po tym śledztwo wszczęła Prokuratura Regionalna w Warszawie. Sprawę zakwalifikowano jako pranie brudnych pieniędzy. Prokuratorzy wpadli na trop próby wyprania 12 milionów 31 tysięcy dolarów z oszustwa na szkodę chemicznej spółki. Do tego - zdaniem śledczych - służyła jedna z warszawskich spółek.
- Ustalenia śledztwa wykazały, że wskazana kwota wpłynęła w transzach na rachunek bankowy spółki z siedzibą w Warszawie, z którego transferowano środki za granicę w celu uprawdopodobnienia ich legalnego pochodzenia - mówi Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzecznik stołecznej prokuratury regionalnej.
Śledczy zajęli rachunki warszawskiej firmy. - Prokuratura uznała zabezpieczone pieniądze za dowód rzeczowy i poleciła ich przelanie na rachunek bankowy pokrzywdzonej spółki z siedzibą w Seulu - mówi rzecznik.
Z Seulu do Wielkiej Brytanii i do Warszawy
Zabłocka-Konopka potwierdza wcześniejsze relacje południowokoreańskich mediów. - Oszustwo popełnione przy wykorzystaniu fałszywego adresu e-mail doprowadziło pokrzywdzoną spółkę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie w błąd jej pracowników co do rachunku bankowego kontrahenta w postaci spółki z siedzibą w Arabii Saudyjskiej, na rzecz której miały być dokonywane płatności z tytułu współpracy handlowej - opowiada prokurator.
I tłumaczy dokąd trafiły pieniądze: - Przestępcze działania doprowadziły do przekazania z rachunku spółki w Seulu przelewów na podstawiony rachunek bankowy prowadzony przez jeden z banków z siedzibą w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Stąd pieniądze (poprzez skomplikowaną sieć rachunków spółek z różnych części świata) trafiły na rachunki spółki w Warszawie, która - jak mówi pani rzecznik - "nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej, a pod adresem jej siedziby mieści się firma oferująca świadczenie usług w zakresie wirtualnego biura oraz podnajem adresu dla innych podmiotów w celach rejestracyjnych".
Do akcji wkroczyła kontrola skarbowa i stwierdziła, że w spółce były tzw. puste faktury zakupowe i sprzedażowe, które "nie dokumentowały faktycznych zdarzeń gospodarczych".
Grecki trop
Polscy śledczy wpadli na trop dwóch mężczyzn - obywateli Grecji - którzy mieli stać za zorganizowaniem polskiego etapu prania pieniędzy wyłudzonych z chemicznej spółki. Oskarżyciele sformułowali już postanowienie o przedstawieniu im zarzutów. Ale ich jeszcze nie ogłosili. Obaj mężczyźni są poszukiwani.
- Podejrzanym zarzucono popełnienie przestępstwa określanego mianem prania brudnych pieniędzy, które w badanej sprawie zostało popełnione w porozumieniu z innymi osobami - mówi prokurator Zabłocka-Konopka.
Mózgi czy tylko słupy?
Śledczy nie mają pewności, czy Grecy stali za całym skomplikowanym procederem, czy byli tylko "słupami", za którymi kryją się prawdziwi organizatorzy oszustwa. Według polskiego prawa mężczyznom może grozić do 10 lat więzienia i utrata majątku.
Polscy prokuratorzy o swoich ustaleniach poinformowali Prokuraturę Generalną w Seulu, która zwróciła się do naszych oskarżycieli o pomoc prawną. Jak informuje rzecznik Zabłocka-Konopka, południowokoreańska prokuratura podziękowała polskim śledczym za "szybką i skuteczną pomoc procesową, dzięki której możliwy był zwrot zabezpieczonych środków finansowych".
Dzięki materiałom zebranym przez naszych prokuratorów pozew przeciwko warszawskiej spółce (przez którą przeszły prane pieniądze) złożył polski pełnomocnik koncernu z Seulu. - Sąd Okręgowy w Warszawie XVI Wydział Gospodarczy wydał wyrok zaoczny, na mocy którego zasądził od pozwanej spółki na rzecz pokrzywdzonego kwotę ponad 21 milionów dolarów wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie do dnia zapłaty - mówi Zabłocka-Konopka.
Skontaktowaliśmy się z pełnomocnikiem chemicznej spółki, prosząc o komentarz koncernu do całej sprawy. Adwokat reprezentujący firmę w Polsce odmówił jednak wypowiedzi. Jednocześnie powołując się na przepisy prawa prasowego, stwierdził, że koncern oczekuje, że w naszym materiale nie będzie ujawniania nazwa firmy - ze względu na to, że korporacja jest stroną pokrzywdzoną w toczącym się wciąż postępowaniu przygotowawczym.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), Łukasz Ruciński (l.rucinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24