Przykuty od 30 lat do łóżka Hieronim Sadłowski nie chce być dłużej ciężarem dla rodziny i zamierza poprosić prezydenta o eutanazję - pisze dziennik "Polska".
- Moje życie stało się koszmarem. Nie chcę dłużej cierpieć - mówi Hieronim Sadłowski z Kuszewa pod Wągrowcem w Wielkopolsce. Wie, że nie ma szans na spełnienie tej prośby. Liczy jednak, że może uda mu się odmienić życie, tak jak było w przypadku Janusza Świtaja.
Sparaliżowany od 14 lat Świtaj poprosił o zgodę na odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie. Po publikacjach w media na jego temat, zaczęto zbierać dla mężczyzny pieniądze na wózek umożliwiający poruszanie się po ulicy. Pracę zaproponowała mu Anna Dymna, szefowa Fundacji "Mimo wszystko".
Tak jak Świtaj
Podobnie jak Świataj, Hieronim Sadłowski także został sparaliżowany w wyniku wypadku motocyklowego. Mimo leczenia jego stan się pogarsza. Mężczyzna mieszka z bratem, jego żoną i matką, która choruje na alzheimera. - Od trzech lat jestem na stale przykuty do łóżka. W ogóle nie wstaję. Nie mogę nawet podjechać do toalety - przyznaje Sadłowski. Nie chce być więcej ciężarem dla rodziny, dlatego wystąpił do Lecha Kaczyńskiego o eutanazję. W Polsce jednak eutanazja jest zakazana.
Prośba Sadłowskiego w pewien sposób już zadziałała. Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Skokach już zapowiedział zwiększenie pomocy dla mężczyzny. Do tej pory mógł tylko liczyć na kilkusetzłotowe zasiłki na zakup leków. Sadłowski otrzyma także wsparcie psychologa. Pomocy nie wyklucza także Anna Dymna.
Źródło: "Polska", APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24