Od pampersów po materiały budowlane - tak wygląda "skład" wysypiska śmieci, które można znaleźć bez większego problemu w lesie lub przy drodze. W Polsce "dzikich wysypisk" jest z roku na rok więcej i mają z nimi problemy małe wsie, całe gminy i wielkie aglomeracje. Bezsilni są wszyscy, a mandaty trafiają bardzo rzadko do osób, które zostaną złapane na "gorącym uczynku".
Wielkie wysypisko powstało we wsi Skoroszyce, w której jeszcze kilka lat temu planowano utworzenie zakładu utylizującego gumę i tekstylia zwożone z Niemiec. Teraz mieszkańcy mówią, że 3 tys. ton śmieci w sąsiedztwie ich upraw jest nie do zniesienia, bo nad okolicą cały czas rozchodzi się smród, "boli głowa i nie da się wytrzymać".
Urzędnik broni, mieszkańcy cierpią
- Nas interesuje, żeby to zniknęło, bo w środku wsi to tak nie może być w Polsce - mówi jeden z mieszkańców. Inny twierdzi, iż przez to, że teren wysypiska jest nieogrodzony, ludzie zwożą tam "co chcą"; głównie materiały budowlane.
Wójt gminy Alina Baran twierdzi jednak, że firma, która miała budować zakład i tak spisuje się dobrze, bo "dużo uprzątnęła". Mieszkańcom kończy się cierpliwość. Jak twierdzą, wysłali prośbę o zbadanie sprawy do ministerstwa środowiska i to nie odpowiada od 8 miesięcy, a w tym samym czasie starostwo, które wydało pozwolenie na gromadzenie śmieci na tym terenie od roku zapewnia, że problem zostanie "już wkrótce rozwiązany".
Problem małych i dużych
Problemem dużych miast są tymczasem otaczające je lasy, w których łatwo jest porzucić śmieci, zatrzymując się na chwilę na poboczu i opróżnić bagażnik. Anna Malinowska z Lasów Państwowych mówi, że równie często robią to osoby prywatne, co firmy. Od 2007 roku masa śmieci wyrzucanych do lasów wzrosła o 80 proc., do 115 tys. metrów sześciennych. To tyle, że można nimi przykryć Pałac Kultury i Nauki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24