-Nie wiem kto dawał, kto brał - ja na pewno nie - przekonywał w Magazynie "24 godziny" Marek Siwiec, komentując materiał Superwizjera o kontrowersyjnej umowie z Euralem. Dodał, że informacje zawarte w reportażu to insynuacje, a BBN o niczym nie wiedział.
Na szefie Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie robią wrażenia zawarte w materiale dziennikarzy doniesienia, że ludzie reprezentujący bossa mafii Siemiona Mogielewicza przyjeżdżali do Pałacu Prezydenckiego. Mieli rozmawiać właśnie z Siwcem. -Nie wiem czy z kimś rozmawiali, ze mną na pewno nie - zapewniał po raz kolejny Siwiec.
-W tej sprawie nie mam żadnej wiedzy, która przybliżała nas do prawdy - przekonywał i odsyłał do swojego wcześniejszego oświadczenia.
Siwiec: nic nie wiedziałem
- Z posiadanych przeze mnie informacji nie wynikał w żaden sposób fakt zaangażowania grup przestępczych w dostawy gazu do Polski - można przeczytać w tym oświadczeniu.
Siwiec napisał, że nieprawdziwa jest informacja, w której sugeruje się, że mógł wiedzieć o tym, iż rosyjska mafia stoi za firmą dostarczającą gaz do Polski. - BBN nie zajmowało się dostawami gazu do Polski, ani w kontekście kontraktów, ani dostawców - napisał były szef biura. - Z całości zasobu informacyjnego, który był w mojej dyspozycji nie wynikały jakiekolwiek podejrzenia o kontakty z grupami przestępczymi - dodał.
Według informacji przedstawionych w poniedziałkowym "Superwizjerze" TVN, kontrakt na dostawę gazu do Polski zawarty w 2003 r. za rządów SLD podpisała węgierska firma "Eural Trans Gas", którą kontrolował Siemion Mogilewicz, ojciec chrzestny rosyjskiej mafii.
Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy "Superwizjera" o tym, że za firmą, która będzie dostarczać gaz do naszego kraju stoi rosyjska mafia, mogli wiedzieć ówcześni prominentni politycy lewicy: szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec, premier Leszek Miller i szef ABW Andrzej Barcikowski.
Marek Siwiec był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego od 1997 do 2004 roku.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24