Szef MSZ Radosław Sikorski za konflikt z prezydentem Lechem Kaczyńskim wini urzędników. Do Anny Fotygi apeluje zaś w Polskim Radiu: - Powinna zdefiniować swoją rolę: czy jest szefową kancelarii ponadpartyjnego prezydenta, czy ministrem spraw zagranicznych na wygnaniu.
- Rozumiem, że każdemu jest przykro kiedy traci stanowisko, dlatego tym razem jeszcze nie odpowiem na oskarżenia (ze strony Anny Fotygi - red.) o zdradę narodową, wobec naszego rządu - mówił Sikorski w radiowych "Sygnałach Dnia". - Pani minister powinna zdefiniować swoją rolę: czy jest szefową kancelarii ponadpartyjnego prezydenta, czy ministrem spraw zagranicznych na wygnaniu, bo jeżeli to drugie, to będziemy jej odpowiadać jak polityk politykowi - dodał.
Fotyga krytykowała ministra w piątkowych "Sygnałach Dnia". To, że Sikorski odmówił złożenia wizyty w Pałacu Prezydenckim oceniła m.in., jako zachowanie, które "nie mieści się w normach zachowania ministrów żadnego państwa" - Trzeba znać swoje miejsce - dodała wtedy.
Kancelaria Prezydenta podała w czwartek, że Lech Kaczyński zaprosił ministra spraw zagranicznych na spotkanie, ale ten odmówił. Sikorski wyjaśniał m.in., że nie mógł przybyć w wyznaczonym terminie, bo w tym czasie odbywało się nieformalne posiedzenie rządu poświęcone budżetowi na 2008 r.
W "Sygnałach Dnia" minister spraw zagranicznych powiedział także, że wina za cały incydent z wizytą u prezydenta, do której ostatecznie nie doszło, leży po stronie urzędników Kancelarii Prezydenta, którzy "od kilku dni stosują wobec niego agresywną retorykę". Radosław Sikorski dodał, że zachowanie urzędników prezydenta wskazuje na celowe działania, które miały zaostrzyć sytuację na linii rząd-prezydent.
- Kancelaria Prezydenta nie powinna działać w imieniu partii opozycyjnej, reprezentując jej interesy - uważa szef polskiej dyplomacji. Znacznie korzystniejszą dla Polski byłaby - jego zdaniem - rola arbitra, bezstronnie rozstrzygającego spory polityczne.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24