Wstrząśnięci posłowie opozycji, żądający natychmiastowej dymisji ministra sprawiedliwości, zdegustowany sojusznik rządu i niezłomnie odrzucający wszelkie posądzenia posłowie PiS - tak zakończyło się nocne posiedzenie Sejmu z lekturą tajnych stenogramów.
Przez 4 godziny marszałek Sejmu odczytywał posłom zeznania b. ministra spraw wewnętrznych przed sejmową komisją ds. służb specjalnych. Do stenogramów Izba ma wrócić we wtorek. Po wysłuchaniu pierwszej części PO i SLD postanowiły zgłosić wnioski o odwołanie ministra Zbigniewa Ziobry jeszcze na tym posiedzeniu Izby.
Do głosowania nie doszło. Nie udało się też marszałkowi Ludwikowi Dornowi skłonić posłów do rozpoczęcia drugiej części lektury zeznań - tym razem pochodzących z piątkowego spotkania Janusza Kaczmarka z sejmową speckomisją. Według szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, we wtorek - po lekturze reszty protokołów - posłowie ewentualnie zajmą się wnioskiem o odwołanie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Opozycja: Odwołać Ziobrę
- Po zapoznaniu się z treścią stenogramu z wyjaśnień byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka przed speckomisją jest podstawa, by żądać odwołania ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro - powiedział nad ranem dziennikarzom szef SLD Wojciech Olejniczak. W jego ocenie, treść stenogramu to "swoisty akt oskarżenia". - Mamy na pewno bardzo poważną podstawę do tego, aby żądać natychmiastowego odwołania ministra sprawiedliwości - podkreślał.
Według relacji szefa SLD, informacje ze stenogramów dotyczą świata polityki i mediów. - To są informacje, które gołym okiem widać, że się krzyżują - mówił. Zaznaczył przy tym, że są wskazane w jakimś stopniu źródła informacji, więc - jak ocenił - istnieje możliwość weryfikacji słów Kaczmarka. - Nie jest tak, że ktoś coś sobie wymyślił - podkreślił.
W ocenie Olejniczaka, metody działania ujawnione w stenogramie z wypowiedzi Kaczmarka są patologiczne. Przekonywał, że potrzebna jest zmiana prawa, w tym konstytucji, "aby przywrócić prokuraturę prokuratorom". - Nie może być tak, że politycy sterują ręcznie prokuraturą - podkreślił.
Olejniczak ocenił, że wątek śmierci Barbary Blidy jest wstrząsający i widać tam "cyniczną grę".
Lodowata atmosfera na sali, posłowie porażeni tym, co usłyszeli i cisza niespotykana zwykle na sali obrad - tak nocną atmosferę w Sejmie relacjonowała Joanna Senyszyn z Sojuszu Lewicy Dekratycznej.
Z kolei lider LPR Roman Giertych powiedział, że premier Jarosław Kaczyński powinien - w związku z informacjami przekazanymi przez Kaczmarka - rozważyć podanie się do dymisji. Giertych dodał, że jest pewien, że wniosek o odwołanie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro uzyska w Sejmie większość, jeśli zostanie poddany pod głosowanie we wtorek na wznowionym posiedzeniu.
Odnosząc się do treści stenogramu z wypowiedzi Kaczmarka przed speckomisją lider LPR podkreślił, że jest to dowód na to, iż "władza wypacza". - Wypacza do tego stopnia, że ludzie, którzy doszli do niej pod hasłem prawa i sprawiedliwości posługiwali się bezprawiem, by utrzymać władzę - powiedział Giertych.
Szef klubu PO Bogdan Zdrojewski zaznaczył, że marszałek Sejmu uzależnił od efektów czytania stenogramu pozytywne zaopiniowanie postulatu PO, by uzupełnić porządek obrad o wniosek o wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Zdaniem polityka PO, w związku z tym można spodziewać się różnych scenariuszy.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego z PO, są wystarczające powody wynikające z stenogramu z wypowiedzi Kaczmarka, aby odwołać ministra Ziobro. - Znalazł się on pod bardzo poważnymi oskarżeniami ze strony swojego dotychczasowego kolegi, [trzeba odsunąć] Ziobro od możliwości wpływania na bieg spraw, które jego dotyczą - dodał wiceszef PO.
- Ja czegoś takiego nie przeżyłem w swoim dorosłym życiu - relacjonował Jerzy Fedorowicz (PO). Poseł nie ma wątpliwości co do prawdziwości słów zdymisjonowanego szefa MSWiA. - Znam Kaczmarka, musiał być głęboko poruszony i urażony - opowiadał. Jak ujawnił Jerzy Fedorowicz, ze stenogramu wynika, że podsłuchy dotyczyły także dziennikarzy. W ocenie posła Fedorowicza, wobec informacji ze stenogramu prezydent Lech Kaczyński powinien zająć stanowisko w tej sprawie. - Powinna być jakaś dymisja - dodał.
Według wiceszefa LPR Wojciecha Wierzejskiego, wiadomo "jaki jest obraz sytuacji". - Jesteśmy tym obrazem zbulwersowani - dodał. Spodziewa się, że "ugrupowania polityczne podejmą odpowiednie decyzje, m.in. w sprawie powołania komisji śledczej lub odwołania poszczególnych członków gabinetu Jarosława Kaczyńskiego".
Eugeniusz Grzeszczak (PSL) podkreślił z kolei, że choć nie pierwszą kadencję jest w parlamencie, to czegoś takiego jeszcze nie słyszał. Jego zdaniem, ze stenogramu wyłania się obraz sprawowania władzy przez PiS na zasadzie eskalowania konfliktów, a nie rozwiązywania problemów.
- Jeśli obdarzyć Janusza Kaczmarka nawet w części zaufaniem, a nie mam podstaw, aby wątpić w jego wiarygodność, to, to co powiedział miało sens - mówi inny polityk PSL, Jan Bury. W ocenie tego członka komisji ds. służb specjalnych "wiele daje się łatwo zweryfikować".
"To mieszanina półprawd i całkowitych kłamstw"
Marszałek Sejmu Ludwik Dorn (PiS) ujawnił, że w wyjaśnieniach Kaczmarka omówiona jest m.in. kwestia odwołania go [Ludwika Dorna - red.] z funkcji szefa MSWiA. - To mieszanina półprawd i całkowitych kłamstw. Na tej podstawie wyrabiam sobie zdanie, że taka też jest wartość reszty zeznań - stwierdził marszałek.
Wiceszef klubu PiS Tomasz Markowski uważa - po wysłuchaniu stenogramu - że dokument ten jest wykorzystywany do "brutalnej gry politycznej". Markowski podkreślił, że zdaniem PiS treść stenogramu mogłaby zostać ujawniona opinii publicznej. - Po wysłuchaniu treści stenogramu dochodzimy do wniosku, że relacje Kaczmarka były drobiazgowo przygotowane, każde zdanie jest wyważone. Mamy do czynienia z człowiekiem, który według nas realizuje określony plan - powiedział Markowski. Dodał, że w tym momencie trudno stwierdzić, czy jest to plan człowieka, który być może popełnił przestępstwo i próbuje "wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości", czy też plan ten ma służyć do obalenia rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Jeszcze przed rozpoczęciem tajnej części obrad Karol Karski (PiS), który brał w niej udział, powiedział dziennikarzom, że nie spodziewa się niczego nadzwyczajnego. Według niego, gdyby podczas spotkania speckomisji z Kaczmarkiem pojawiły się prawdziwe rewelacje, to opinia publiczna już dawno by się o nich dowiedziała z mediów. Speckomisję określił jako "dziurawe sito, z którego wszystko wycieka". Podczas tajnego posiedzenia klub PiS reprezentował, oprócz Karskiego, m.in. Krzysztof Jurgiel.
Wśród słuchających odczytywanych przez marszałka protokołów znalazło się niewielu posłów Prawa i Sprawiedliwości. Oficjalnie - musieli wyjechać do Gdańska, gdzie w sobotę zaplanowano konwencję ich partii. Nieoficjalnie - w ten sposób zamanifestowali niechęć do samego Janusza Kaczmarka i jego rewelacji. W gmachu pojawił się np. wicepremier Przemysław Gosiewski, ale zapewnił, że wysłuchiwać stenogramu nie ma zamiaru, aby - jak to określił - nie wpisywać się w scenariusz nakreślony przez samego Kaczmarka jako kandydata na premiera, zgłoszonego przez Romana Giertycha.
Zdegustowani stenogramami byli posłowie Prawicy Rzeczpospolitej. - Słyszeliśmy o całym szeregu faktów zawstydzających - tak stenogramy z wysłuchania Janusza Kaczmarka przed sejmową komisją do spraw służb specjalnych ocenia Artur Zawisza. Poseł prawicy RP jest dużo delikatniejszy w ocenach, niż przedstawiciele innych, poza PiS, partii. - Nie chcę przesadzać i mówić, że mamy do czynienia z opisem serii przestępstw popełnianych przez ministra sprawiedliwości, bo być może tak nie jest, ale jednak mamy do czynienia z opisem fatalnej praktyki politycznej - powiedział Zawisza.
Za zamkniętymi drzwiami
Odczytywany w Sejmie stenogram to wyjaśnienia złożone przez Kaczmarka przed speckomisją m.in. w sprawie akcji CBA w resorcie rolnictwa oraz okoliczności śmierci Barbary Blidy.
Czytanie protokołów odbywało się na utajnionym posiedzeniu Izby. Oznacza to, ze do sali obrad nie mieli dostępu publiczność i dziennikarze, sprawdzono też, czy nie ma tam sprzętu do nagrywania lub transmisji dźwięku. Posłowie musieli przed wejściem oddać telefony komórkowe. Stąd media muszą polegają wyłącznie na relacjach posłów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24