Niedawna śmierć 3,5-rocznego Bartka, skatowanego przez konkubenta jego matki, wstrząsnęła całą Polską. W Sejmie powstaje projekt, który ma zapobiec przemocy wobec dzieci. Ma to być "komputerowy system śledzenia losów dziecka", gdzie znajdą się informacje m.in. o domowych awanturach, siniakach i śladach pobicia na ciele dziecka.
Planowany system komputerowy ma zapobiec tragediom, takim jak ta w Kamiennej Górze. Matka zmarłego Bartka miała zasądzony nadzór kuratora w Wałbrzychu. Ale po przeprowadzce kobiety, sąd nie zawiadomił o tym urzędników z Kamiennej Góry. - Wystarczyło, że matka się przeprowadziła, by dziecko zniknęło z pola widzenia państwa - tłumaczy posłanka PiS Joanna Kluzik-Rostkowska, autorka pomysłu w rozmowie z dziennik.pl.
W systemie mają się znaleźć dane o życiu wszystkich polskich dzieci. Po co? By na czas przerwać koszmar domowej przemocy. - W Polsce dotąd nie ma sprawnie działającego systemu śledzenia losów dziecka - mówi Kluzik-Rostkowska.
Sprawami dzieci zajmuje się w Polsce wiele instytucji, m.in. policja, opieka społeczna, lekarze, przedszkola i szkoły. - Nie ma jednak miejsca, gdzie skupiają się wszystkie informacje z tych instytucji - mówi wiceszefowa sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.
Jak to będzie działać?
Projekt elektronicznego monitoringu, roboczo nazwanego "Systemem śledzenia losów dziecka" ma kosztować pięć milionów złotych. A jak będzie funkcjonować? Obecnie w każdym województwie w tzw. centrum zdrowia rejestruje się narodziny dziecka. To samo centrum miałoby też gromadzić wszystkie informacje o dzieciach. Policja umieszczałaby tam dane o domowych awanturach, lekarze - o siniakach i śladach pobicia, nauczyciele - o niepokojącym zachowaniu.
Jak zapewnia jednak wiceszefowa komisji polityki społecznej i rodziny, Anna Bańkowska z SLD, "System śledzenia losów dziecka" nie zagrozi wolności młodych Polaków. - Nie możemy pozwolić, by doszło do totalnej inwigilacji rodziny - dodała.
Źródło: dziennik.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu