Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekł , że słowo SB-man użyte wobec byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa nie jest obraźliwe, stanowi bowiem zapożyczenie z języka angielskiego. Takim określeniem poczuł się obrażony Bronisław S. z Torunia, były funkcjonariusz bezpieki w tym mieście.
Kilka lat temu mężczyzna został prawomocnie skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad członkiem NSZZ "Solidarność" podczas przesłuchań w 1986 r.
Relacja z procesu Bronisława S. znalazła się na internetowej stronie prowadzonej społecznie przez dawnego opozycjonistę toruńskiego Wacława Kuropatwę, który stara się obserwować wszystkie rozprawy sądowe przeciwko byłym esbekom.
Obraźliwie?
Określenia SB-man Bronisław S. uznał za obraźliwe, gdyż według niego zrównano go w ten sposób z esesmanami i wytoczył Kuropatwie proces cywilny. Domagał się przeprosin, zamknięcia strony internetowej oraz 3 tys. zł zadośćuczynienia. W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Toruniu uznał żądania Bronisława S. za bezzasadne. Były funkcjonariusz SB odwołał się od tego wyroku.
Nie
Jak powiedziała we wtorek w uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Maryla Domel-Jasińska, słowo SB-man ma końcówkę zapożyczoną z języka angielskiego, podobnie jak takie wyrazy jak sportsmen, kongresman i biznesmen. - Nie sposób jest więc twierdzić, że SB-man jest równoznaczny z esesmanem i to nie tylko dlatego, że tak znaczny okres czasu upłynął od końca II wojny światowej - podkreśliła sędzia. Wyrok gdańskiego sądu jest prawomocny.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24