Minister finansów Jacek Rostowski chce zmienić zasady finansowania armii tak, by raz dawać wojsku z budżetu więcej, a raz mniej. Przeciwni są: MON, komisja obrony i prezydencki BBN - pisze "Gazeta Wyborcza".
Obecnie nakłady na wojsko to tzw. wydatki sztywne budżetu. Co rok MON dostaje z niego 1,95 proc. PKB. Minister finansów chce wprawdzie utrzymać ten współczynnik, ale byłby on rozliczany w ciągu sześciu lat. A to oznacza, że rząd mógłby - w zależności od stanu budżetu - przekazywać w jednym roku mniej pieniędzy, a w kolejnym więcej, byle tylko współczynnik 1,96 proc. PKB był utrzymany.
Według "GW" propozycja Rostowskiego ma poparcie niemal całego rządu. W Sejmie natomiast wywołuje duży sprzeciw. - To znaczy, że modernizacja armii znacznie się opóźni - twierdzi szef sejmowej komisji obrony Stanisław Wziątek z SLD. I dodaje, że członkowie komisji bez względy na polityczne barwy, są zgodni, że nie można zmieniać zasad finansowania w sytuacji, gdy trwa profesjonalizacja armii.
Minister nie chce ustąpić
Wziątek przypomina, że szef MON deklarował ostatnio, że w 2011 r. nie zostanie zmniejszone finansowanie armii i 1,96 proc. PKB będzie utrzymane. - Cała komisja będzie stała w tej sprawie murem za ministrem - zapowiada Wziątek.
Niechętny zmianom jest też szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej. - Rozumiem chęć ministrów, aby uelastycznić wydatki na armię, ale to nie jest korzystne - podkreśla Koziej.
Dodał, że prezydent zna propozycję ministra finansów, ale jeszcze się do niej nie ustosunkował.
Według informacji "GW", trwa właśnie wymiana pism między Rostowskim a Klichem. Szef MON negatywnie zaopiniował pomysł ministra finansów, ale ten nie chce ustąpić.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24