Ministerstwo Rolnictwa przygotowało projekt ustawy, zgodnie z którym 2,5 miliona hektarów ziemi Agencji Nieruchomości Rolnych ma zostać sprzedane. Będą ją mogli kupić wyłącznie rolnicy na preferencyjnych warunkach. Pomysł krytykuje nie tylko opozycja, ale i koalicyjna PO.
Prace nad projektem likwidacji Agencji Nieruchomości Rolnych już trwają. Zgodnie z jego założeniami ziemię będzie można kupować po średnich cenach rynkowych, a należność spłacać w ratach nawet przez 15 lat.
Z preferencyjnych warunków będą mogli skorzystać tylko ci rolnicy, którzy uprawiają grunty, w gminie, w której ziemia będzie wystawiona na sprzedaż. Gdyby chcieli ją potem sprzedać, prawo pierwokupu będzie miał Skarb Państwa. Pozostali chętni będą mogli nabyć ziemię, tylko gdy nie zechce jej żaden z miejscowych rolników. Zapłacą cenę wolnorynkową, a zakupiony grunt będą musieli przeznaczyć wyłącznie na produkcję rolną.
Jak twierdzą w ministerstwie, ma to zapobiec spekulacyjnemu obrotowi ziemią. Pieniądze ze sprzedaży gruntów ANR mają trafiać do specjalnego funduszu, z którego wypłacane będą m.in. roszczenia za mienie zabużańskie.
Minister zdeterminowany
Zlikwidować agencję, ziemię oddać chłopom – jakie to piękne kolejne hasło ministra Sawickiego. Tylko że za hasłem nie kryją się konkrety Wojciech Mojzesowicz z PiS
Marek Sawicki nie jest pierwszym szefem resortu rolnictwa, który podejmuje próbę likwidacji ANR i rozdysponowania należącej do niej ziemi. Wcześniej usiłował to zrobić rząd Leszka Millera. Premier Kazimierz Marcinkiewicz zapowiadał, że ANR przestanie istnieć do końca 2007 roku.
W ministerstwie mówi się, że Sawicki jest zdeterminowany i chce doprowadzić sprawę do końca. ANR z dziesięcioma oddziałami ma zakończyć swój żywot do końca 2012 roku. – Minister chciałby, żeby całość gruntów z zasobów ANR została sprzedana najpóźniej w ciągu trzech lat, czyli przed wejściem w życie przepisów umożliwiających zakup ziemi obcokrajowcom – tłumaczy rzecznik ministra Małgorzata Książyk. Dziś obcokrajowcy mogą nabywać ziemię, ale po spełnieniu wielu warunków, m.in. muszą mieć zgodę MSWiA.
Z kolei minister Sawicki przekonuje, że ziemia nie powinna należeć do państwa, tylko do ludzi, którzy będą ją uprawiać.
Hasło bez konkretów
– Zlikwidować agencję, ziemię oddać chłopom – jakie to piękne kolejne hasło ministra Sawickiego – ironizuje były szef resortu Wojciech Mojzesowicz z PiS. – Tylko że za hasłem nie kryją się konkrety.
To trzeba dobrze przygotować, zastosować odpowiednie mechanizmy kontrolne, by sprzedaż ziemi wzmocniła gospodarstwa rolne, a nie sprzedawać dla zasady Poseł PO Zbigniew Rynasiewicz
Mojzesowicz uważa, że absurdem jest ograniczanie preferencyjnej sprzedaży do rolników z danej gminy. – A jak chłop będzie chciał powiększyć gospodarstwo w sąsiedniej gminie, to co? – pyta. Jego zdaniem bez preferencyjnych kredytów i dopłat rządowych nic z tego nie wyjdzie. Przewiduje, że efekt źle przygotowanej ustawy będzie taki, iż w drugim przetargu ziemię i tak kupią biznesmeni.
Platforma nieufna
Pojawiają się też komentarze, że za pomysłem Sawickiego kryje się polityczny interes. – Znów będą wybory i ludowy elektorat domaga się jałmużny od swoich polityków – mówi poseł PO.
Politycy Platformy nie mają jednoznacznego stanowiska. Zastanawiają się, czy gruntów ANR nie przekazać samorządom. Czekają, aż Sawicki przedstawi im projekt ustawy. – To trzeba dobrze przygotować, zastosować odpowiednie mechanizmy kontrolne, by sprzedaż ziemi wzmocniła gospodarstwa rolne, a nie sprzedawać dla zasady – uważa Zbigniew Rynasiewicz (PO) z Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24