Projekt zmian w konstytucji będzie gotowy do świąt - zapowiedział w TVN24 szef doradców premiera Michał Boni. Ale już wiadomo, że radykalnych zmian w ustawie zasadniczej nie będzie. Premier Donald Tusk wycofuje się z rozwiązań, które proponował dwa tygodnie temu. Do klubu PO trafi projekt prezesów Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem Boniego, debata nad sprawnością rządzenia jest w Polsce potrzeba. I zmiany konstytucyjne w tej sprawie muszą się dokonać. Chodzi m.in. o łatwiejsze odrzucanie prezydenckiego weta. - W ciągu dwóch lat poprzedniego rządu (PiS - red.) prezydent zawetował jedną ustawę, teraz (za rządów PO - red.) aż 17. Niekiedy członkowie Trybunału Konstytucyjnego zastanawiają się, jaka była merytoryczna intencja i czy można ją odkryć w zastrzeżeniach pana prezydenta. Za dużo jest polityki, pełniący urząd prezydenta wychodzi z roli strażnika demokracji, w stronę gry politycznej - powiedział szef doradców premiera.
I podkreślił, że ma nadzieję, iż PiS da się przekonać do nowelizacji ustawy zasadniczej. - Chciałbym wierzyć w interes publiczny i dobra wspólnego - dodał szef doradców premiera.
Ukłon w stronę PiS?
To ze względu na PiS - jak pisze "Polska" - szef rządu postanowił pójść na kompromis w sprawie konstytucji i wycofać się ze swoich radykalnych propozycji. - Rozumiem, że pan premier i minister Michał Boni wychodzą z założenia, że ustawa zasadnicza nie może być zmieniana wbrew jakiemukolwiek stronnictwu. Akurat bez PiS-u nie da się ruszyć konstytucji - mówi poseł PO Sebastian Karpiniuk.
Ale jest też inny powód. Zgrzyt z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, który nie popierał radykalnych rozwiązań szefa rządu. Opowiedział się bowiem za propozycją prezesów TK. Ostatecznie premier - po rozmowach z konstytucjonalistami: Jerzym Stępniem i Wiktorem Osiatyńskim - zdecydował, że skieruje do klubu PO projekt sędziów Trybunału.
Zakłada on wzmocnienie rządu kosztem prezydenta. Głowa państwa miałaby pochodzić z wyborów powszechnych. Prezydent zachowałby także prawo weta, tyle że łatwiej byłoby je odrzucić w Sejmie. Wystarczyłaby większość bezwzględna. Dziś jest potrzebne 3/5 głosów, co powoduje, że koalicja PO-PSL nie jest w stanie sama odrzucić sprzeciwu prezydenta.
Klub na "tak"
Z kolei premier chciał wprowadzenia w Polsce systemu kanclerskiego. Prezydent miał być wybierany przez parlament i stracić prawo weta.
Ale tak nie będzie. - Zdecydowaliśmy, że punktem wyjścia do debaty o zmianach w konstytucji będą propozycje zgłoszone przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Ten projekt zostanie przez nas zgłoszony formalnie po to, by umożliwić powstanie nadzwyczajnej komisji konstytucyjnej - mówi rzecznik klubu PO Andrzej Halicki.
- To dobra decyzja, by klub nie upierał się przy pierwotnych rozwiązaniach premiera. Najważniejszy zdaje się fakt, że dziś wszystkie partie dojrzały do tego, by po 12 latach zmienić konstytucję - dodał Karpiniuk.
Źródło: "Polska The Times"
Źródło zdjęcia głównego: PAP