Metalową skrzynię, w której przywieziono do stolicy kolekcję powstańczej poczty, w blasku fleszy uroczyście otworzył w środę dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Transport z powstańczą pocztą był od Duesseldorfu konwojowany najpierw przez niemiecką a potem przez polską policję.
Liczącą ponad 120 eksponatów – listów, kartek i znaczków - kolekcję przewieziono do stolicy w metalowej skrzyni - odpornej na ogień, kwas i eksplozję. W środę w południe uroczyście otwarto ją w Muzeum Powstania Warszawskiego i zaprezentowano zbiory ułożone w trzech albumach.
- Ciągle szukamy nadawców i odbiorców, dotarliśmy na razie do kilku rodzin – powiedział Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Po konserwacji zbiory zostaną umieszczone w specjalnie wentylowanych gablotach, które nie będą przepuszczać zbyt dużo światła. – A od 19 marca zbory będą dostępne dla zwiedzających – poinformował Ołdakowski.
Odniósł się też do doniesień, jakoby część znaczków z kolekcji była fałszywa. - Mamy pewność, że zbiory są autentyczne. Niektóre znaczki nie spełniają co prawda kanonów filatelistycznych, gdyżzostały narysowane. Jednak z punktu historycznego kolekcja jest bezcenna – powiedział dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Muzeum Powstania Warszawskiego kupiło kolekcję powstańczej poczty 9 lutego za 190 tys. euro. Jak powiedział Ołdakowski, na aukcję w Duesseldorfie zgłosiło się oprócz Muzeum Powstania Warszawskiego także dwóch innych kolekcjonerów, chętnych do licytowania kolekcji. Zgłoszenia przyszły dopiero około godz. 12. - I tylko dzięki naciskom polskiego MSZ i mediów aukcję przyspieszono i mogliśmy kupić ją pierwsi – podkreślił dyrektor Muzeum.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24