W dwóch podstawówkach w Sławnie (województwo zachodniopomorskie) uczniowie rozpoczną naukę dopiero 7 września. Dyrektorzy szkół nie musieli prosić sanepidu o zgodę na opóźnienie zajęć stacjonarnych, bo skorzystali ze swojego uprawnienia do ustalenia kilku dni w ciągu roku jako dni wolnych od zajęć. Jako powód tej decyzji podali zagrożenie epidemiczne.
W Sławnie uczniowie podstawówek (w mieście działają dwie) 1 września rozpoczną rok szkolny, ale nie będzie oficjalnej uroczystości, a jedynie spotkania organizacyjne klas w ustalonych godzinach i na podanych zasadach. Przez kolejne trzy dni dzieci będą miały wolne. Pierwsze lekcje zaplanowano na 7 września.
Jak podano w komunikacie na stronie internetowej sławieńskiego magistratu, dyrektorzy podstawówek podjęli decyzję o ustaleniu od 2 do 4 września dodatkowych dni wolnych od zajęć dydaktyczno-wychowawczych. W konsekwencji lekcje w tych szkołach rozpoczną się 7 września.
Jako powód takiej decyzji podano zagrożenie epidemiczne związane z powrotem dzieci z wakacji oraz fakt, że wielu mieszkańców miasta pracowało podczas sezonu letniego w miejscowościach nadmorskich.
"Dyrektorzy znaleźli takie wyjście. Ich decyzja, nie złamali prawa"
Jak poinformował w środę zachodniopomorski wicekurator oświaty Bogusław Ogorzałek, dyrektorzy podstawówek zgodnie z rozporządzeniem o organizacji roku szkolnego mają do swojej dyspozycji 8 dni, które mogą ogłosić jako dni wolne od zajęć. Dodał, że powołując się na to rozporządzenie, nie muszą powiadamiać o swoich decyzjach w tej sprawie kuratorium ani sanepidu, nawet jeśli podają jako powód ustalenia dni wolnych zagrożenie epidemiczne.
- Dyrektorzy znaleźli takie wyjście. Ich decyzja. Nie złamali prawa - powiedział Ogorzałek.
Dodał, że nie ma wiedzy, by w innych miastach czy gminach w Zachodniopomorskiem dyrektorzy szkół zastosowali podobne rozwiązanie i zajęcia miałyby się rozpocząć dopiero po kilku dniach od rozpoczęcia roku szkolnego.
Prezydent Sosnowca rekomendował przesunięcie rozpoczęcia zajęć, sanepid wydał negatywną opinię
Powrót uczniów do nauki stacjonarnej sprawia problem wielu samorządom i szkołom w Polsce. Na portalu tvn24.pl opisaliśmy w środę sytuację z Sosnowca.
Prezydent miasta Arkadiusz Chęciński wysłał we wtorek list do dyrektorów miejskich szkół. Zarekomendował "przeniesienie rozpoczęcia zajęć stacjonarnych na późniejszy termin, na przykład 14.09.2020 roku". Takie rozwiązanie miałoby umożliwić powakacyjną kwarantannę domową i zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Prezydent powołał się na stanowiska polskich naukowców, którzy uważają, że powrót uczniów do szkół od 1 września może zaowocować gwałtownym wzrostem liczby zachorowań.
Anna Łakomska-Ciołczyk, dyrektorka szkoły podstawowej numer 45 w Sosnowcu, skorzystała z rekomendacji prezydenta i chciała w swojej szkole wprowadzić hybrydowy system nauczania na początku miesiąca. Stacjonarnie miałyby uczyć się dzieci z klas 1-4, a uczniowie z klas 5-8 przyjść do szkoły dopiero 11 września.
- Jednak sanepid wydał negatywną opinię i musimy z lekcjami wystartować normalnie - poinformowała dyrektorka. Sanepid nie uzasadnił jednak swojej decyzji. Portal tvn24.pl wysłał pytania w tej sprawie do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach. Odpowiedź jak na razie nie nadeszła.
Rybnicki sanepid: strefy "żółte" i "czerwone" nie będą decydujące w sprawie ograniczenia zajęć
Co ze szkołami w "żółtych" i "czerwonych" powiatach? W Rybniku, który spełnia kryteria czerwonej strefy, sanepid, w odpowiedzi na pismo burmistrza gminy i miasta Czerwionka-Leszczyny, poinformował, że "rozpoczęcie nowego roku szkolnego odbędzie się w trybie stacjonarnym od 1 września 2020 roku".
Sanepid w Rybniku podkreślił też, że opinia dotycząca zawieszenia zajęć stacjonarnych będzie podejmowana po zbadaniu lokalnej sytuacji epidemiologicznej "z uwzględnieniem liczby przypadków osób/dzieci zakażonych COVID-19 lub wystąpieniem ognisk epidemiologicznych w placówkach".
Sanepid wskazał też, że uznanie powiatu za "żółtą" lub "czerwoną" strefę nie będzie decydujące przy podejmowaniu decyzji o ograniczeniu lekcji stacjonarnych czy zamknięciu szkół.
"Jeśli dojdzie do zakażenia któregoś z dzieci, kto będzie odpowiedzialny?"
Pismo z sanepidu o tym, że "uznanie powiatu za 'czerwony' nie jest czynnikiem decydującym o ograniczaniu nauczania stacjonarnego" dostał jeden z dyrektorów, który zwrócił się w tej sprawie do sanepidu.
- Myśleliśmy, że nauczanie hybrydowe jest właśnie po to, by zapobiec ewentualnym tragediom. Większość rodziców moich uczniów pracuje w okolicznych kopalniach. Połowa nauczycieli uczy w więcej niż jednej szkole. Jeśli dojdzie do zakażenia któregoś z dzieci, kto będzie odpowiedzialny? - mówi dyrektor, który chce zachować anonimowość.
Podkreśla, że przejście na nauczanie zdalne nie jest wygodne, ale taką decyzję podjąłby "w trosce o bezpieczeństwo społeczności szkolnej". - Co się musi wydarzyć, żebym dostał na to zgodę? - pyta.
Źródło: PAP, tvn24.pl