Przedłuża się procedura osądzenia mężczyzny, który agresywnym zachowaniem zmusił samolot LOT-u do przerwania podróży i powrotu do Warszawy. Jego adwokat domaga się przesłuchania świadków, którzy byli na pokładzie, a teraz są już w USA - dowiedziała się TVN24.
Sąd Rejonowy nie rozpatrzy wniosku Nadwiślańskiej Straży Granicznej w trybie przyspieszonym, bo pełnomocnik mężczyzny domaga się wniosku dowodowego i przesłuchania świadków, którzy byli na pokładzie.
Może opuścić Polskę
Sąd wyznaczył termin rozprawy na 25 października. Mężczyźnie zwrócono już paszport i może opuścić Polskę, ale jeżeli nie stawi się na rozprawę, to sąd wyznaczy karę bez jego obecności.
Mężczyzna, Amerykanin polskiego pochodzenia, leciał we wtorek z synem z Warszawy do Chicago. W trakcie lotu zakłócał porządek i zachowywał się agresywnie wobec załogi oraz kapitana. Według świadków domagał się przesadzenie chłopaka z klasy ekonomicznej, w której ten miał bilet, do droższej biznesowej, w której sam leciał.
Lądowanie za 100 tysięcy
W związku z jego zachowaniem samolot zawrócił do Warszawy. Po drodze, żeby wylądować bezpiecznie, musiał zrzucić ok. 22 ton paliwa. Spółka szacuje straty na ok. 100 tys. dolarów. I będzie się ich domagać od pasażera w sądzie.
Informację o incydencie na pokładzie otrzymał serwis Kontakt TVN24
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24