Raport Julii Pitery o CBA nie jest już tylko "notatką", tylko dokumentem z klauzulą "tajne". -Żeby ją zyskał musiałam czekać na audyt CBA - wyjaśniała Pitera w Magazynie "24 godziny". Wcześniej minister nie zgadzała się na upublicznienia raportu, tłumacząc, że nie jest to dokument urzędowy. Teraz zastrzega, że poznają go tylko ci, którym na to pozwoli.
- Raport o CBA ma już klauzulę "tajne" i jest przechowywany w tajnej kancelarii - przyznała wcześniej Pitera w TV Puls. - Dokument ma 36-38 stron i na pewno nie jest zbiorem luźnych notatek - dodała. Minister do walki z korupcją przekazała Donaldowi Tuskowi materiał dotyczący działalności CBA jeszcze w połowie grudnia ubiegłego roku.
Wcześniej minister nie chciała ujawniać treści raportu (nawet Rzecznikowi Praw Obywatelskich) podkreślając, "że jest materiałem pomocniczym, przygotowanym dla premiera, a nie informacją publiczną". Później pojawiła się wersja, że "jest to tylko notatka powstała w formie elektronicznej". - Nie ma podpisu, ani tytułu, nie posiada też oznaczeń kancelaryjnych - mówiła Pitera w lutym na posiedzeniu sejmowej komisji.
Ale w niedzielę posłanka PO zaznaczyła: - Nigdy nie był to zbiór notatek. Był absolutnie ciągiem, tylko ja czekałam na zakończenie audytu, który robiło ABW w CBA, tudzież otrzymałam szereg informacji, które w żaden sposób nie mogły ujrzeć światła dziennego, dotyczących spraw, z których część dzisiaj już jest w prokuraturze, bo zostały złożone zawiadomienia - zaznaczyła.
Pytana czy w związku z tym osoby, które mają dostęp do tajnych informacji, będą go mogły przeczytać odpowiedziała: -Jeżeli wydam zgodę.
Źródło: TVN24, PAP, TV Puls