- Decyzja prokuratury o postawieniu w stan oskarżenia Piotra R. i Andrzeja K. w związku z "aferą gruntową" pokazuje, że PiS ma czyste sumienie - mówił w "Magazynie 24 godziny" Jacek Kurski. Ale kolegów z SLD i PO nie przekonał: - Kierowała wami chęć zdobycia władzy, a nie inne pobudki - ripostował Jerzy Wenderlich z SLD.
Według Kurskiego wtorkowa decyzja Prokuratury Okręgowej w Warszawie o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przeciwko Piotrowi R. i Andrzejowi K. powinna zakończyć wreszcie spekulacje, o to, że prowokacja CBA w ministerstwie rolnictwa przygotowana była wyłącznie na polityczne żądania PiS-u, który wtedy był u władzy.
- "Afera gruntowa" nie była fikcją. PiS działało w obronie interesu państwa, a akt oskarżenia dla podejrzanych świadczy o tym, że mamy czyste ręce. Pokazaliśmy, że w imię zasad potrafiliśmy oddać władzę, bo od tamtej sprawy rozpoczął się upadek koalicji - przekonywał poseł PiS.
"Mieliście inny plan..."
- Ale wyście tego epilogu nie przewidzieli - odpowiadał Jerzy Wenderlich. Poseł SLD nadal jest przekonany, że akcja CBA w ministerstwie rolnictwa była wymierzona przeciwko Samoobronie i jej liderowi Andrzejowi Lepperowi, a zatrzymani Piotr R. i Andrzej K. to "tylko pionki".
- To wszystko miał być rykoszet dla koalicjantów żeby odsunąć Samoobronę od władzy. Chcieliście po prostu samodzielnie rządzić. Ale wszystko rzeczywiście zaczęło się walić i plan się nie powiódł - mówił poseł Sojuszu.
Z Wenderlichem zgadzał się Sebastian Karpiniuk z PO, który podkreślał, że akcja CBA z lipca 2007 roku była tylko "kolejnym scenariuszem" na całkowite przejęcie władzy przez PiS. - Pierwszy scenariusz przejęcia Samoobrony upadł w pokoju Renaty Beger (Adam Lipiński z PiS proponował jej i innym parlamentarzystom Samoobrony wyjście z partii w zamian za konkretne stanowiska. Beger nagrania tych rozmów ujawniła w programie "Teraz MY"). Pojawił się jednak następny, w którym posłużono się dwoma słabymi charakterologicznie ludźmi, podatnymi na łapówki - wtórował Wenderlichowi poseł Platformy.
Ale zdaniem Kurskiego, gdyby rzeczywiście PiS-owi chodziło tylko o samodzielne rządzenie, to „afera gruntowa” nie była do tego potrzebna, bo „istniało wiele prostszych sposobów by przejąć posłów Samoobrony”.
Początek afery
Piotr R. i Andrzej K. zostali zatrzymani w lipcu 2007 r. przez CBA za to, że powołując się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, oferowali podstawionym agentom możliwość przekształcenia gruntów rolnych na Mazurach na budowlane - za łapówkę. Mieli mówić, że dla załatwienia sprawy konieczna będzie łapówka dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.
W końcowej fazie akcji doszło do przecieku. CBA znało kalendarz Leppera, który 6 lipca miał się spotkać z Piotrem R., ale spotkanie odwołano. Po akcji ówczesny premier Jarosław Kaczyński odwołał Leppera z funkcji.
Kurski wcale nie wyszedł z posiedzenia komisji?
Goście „Magazynu 24 godziny” przy okazji rozmowy o akcji CBA, dyskutowali też o efektach prac komisji do spraw nacisków na służby, w których uczestniczą Kurski i Karpiniuk. Ostatnie wyjście posła PiS z posiedzenia na znak protestu przeciwko – stronniczemu jego zdaniem – przewodnictwu komisji posła PO Andrzeja Czumy, wywołało uszczypliwe komentarze gości Magazynu.
- Jeszcze niejednokrotnie poseł Kurski będzie uciekał z tych posiedzeń, bo nie będzie mógł znieść tego, co tam usłyszy – ironizował Wenderlich, wywołując na twarzy posła PiS uśmiech. Kurski spokojnie tłumaczył: - Wyszedłem po tym, jak przewodniczący uchylił pytanie Arkadiusza Mularczyka (PiS) o to, czy przesłuchiwany prokurator jest podatny na naciski. Czuma uznał wtedy, że nie ma to znaczenia dla sprawy będącej przedmiotem prac komisji.
Ale Sebastian Karpiniuk poddał w wątpliwość fakt, że Kurski w ogóle wyszedł z posiedzenia. Jak to możliwe skoro Kurskiego widziano za drzwiami? – Poseł nie wyszedł, bo nawet tam nie wszedł. Na posiedzeniu rzeczywiście był Mularczyk, który wyszedł z posiedzenia. Dopiero później wszedł Kurski i zdezorientowany opuścił salę – tłumaczył parlamentarzysta.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24