Ataki mediów są inspirowane przez wpływowe środowiska, które swoją materialną pomyślność wiązały z działalnością oficerów WSI. A likwidacja tych służb uderza w ich interesy - uważa Jan Olszewski.
- Jestem obiektem medialnych pomówień. Ten nieprawdopodobny medialny humbug i spektakl z wątkami sensacyjno-kryminalnymi ma zablokować likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. Dziennikarze padli ofiarą prowokacji ze strony wpływowych środowisk, mocnych w III RP, dla których likwidacja WSI, oznacza uderzenie w ich interesy - stwierdził Olszewski na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, podczas której odniósł się do artykułów prasowych dotyczących przenosin akt WSI do siedziby BBN.
I długo tłumaczył, jak doszło do tego, że zapadła decyzja o zmianie siedziby komisji weyfikacyjnej WSI, w następstwie czego przewieziono tajne dokumenty. Według Olszewskiego, gdy 9 listopada Antoni Macierewicz odszedł z funkcji przewodniczącego tej komisji, a on został jej szefem, jeszcze tego samego dnia zasygnalizował prezydentowi zamiar zmiany siedziby komisji - z siedziby kontrwywiadu wojskowego (szefem był Macierewicz) w inne miejsce. Wskazał Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Jak zapewnił, jedynym powodem przeprowadzki było to, że pokoje komisji były częściowo wspólne z pomieszczeniami kontrwywiadu wojskowego, co nie gwarantowało pełnego bezpieczeństwa. - Bez stosownej ochrony pracy komisji weryfikacyjnej WSI nie mogłem wziąć za nią pełnej odpowiedzialności - podkreślił Olszewski.
Zaprzeczył, jakoby dokumenty przewożono ukradkiem nocą. Jak zapewnił, wszystko odbyło się zgodnie z prawem i jest do sprawdzenia. - To nie trwało jedną noc, ale najwyżej trzy dni. Wszystkie materiały przewożono w dzień. Jeden z transportów dotarł na miejsce ok. godz. 19 i to tylko dlatego, że utknął w korkach. Nie wiem, jak przebiegał transport. Wiem tylko, że odbył się bez zakłóceń - podkreślił szef komisji likwidacyjnej WSI.
I dodał: - Nowy szef MON Bogdan Klich został wprowadzony w błąd, bo system komputerowy komisji likwidacyjnej WSI wyklucza kopiowanie jakichkolwiek materiałów. MON wyjaśnia informacje o kopiowaniu twardych dysków z komputerów komisji weryfikacyjnej i wywiezieniu archiwów byłej WSI do pomieszczeń BBN.
Według Olszewskiego, zapowiadana przez nowego premiera zmiana składu komisji likwidacyjnej WSI "oznacza odroczenie zakończenia prac komisji na trudny do określenia czas". Uniknął jednak odpowiedzi na pytanie, czy w takim przypadku poda się do dymisji.
O tym, że "tajne archiwum zlikwidowanych WSI" wywieziono do BBN napisał sobotni "Dziennik". Według gazety, nieoznakowane furgonetki miały krążyć między siedzibą służb wojskowych a BBN do ostatnich godzin rządów PiS. Z kolei dziś "Dziennik" stwierdził, że na warszawskim rynku jest do kupienia aneks Antoniego Macierewicza do raportu o WSI.
Doniesienia mediów, jakoby aneks do raportu z weryfikacji WSI (dziś w dyspozycji prezydenta, który ma go upublicznić) był "do kupienia", Olszewski nazwał "formą prowokacji". - Jeśli to jest dokument, który trafił tylko do najważniejszych osób w państwie i wszystkie procedury zostały zachowane, to ja wykluczałbym możliwość przecieku aneksu. Jeśli mamy do czynienia z gdzieś krążącym dokumentem, to najlepszym sposobem będzie pokazanie go przez osoby, które się na niego powołują. I wtedy zobaczymy, czy jest to dokument autentyczny. Mam co do tego duże wątpliwości - dodał.
mac
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP