Współpracownicy Zbigniewa Ziobry nie zostaną ukarani za potajemne nagranie prokuratora prowadzącego sprawę Barbary Blidy i ujawnienie w internecie złożonych przez niego zeznań - pisze "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o stenogramy rozmowy prokuratora Emila Melki z Tomaszem Janeczkiem, szefem Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Melka był pierwszym prokuratorem zajmującym się sprawą Barbary Blidy.
Janeczek namawiał Melkę, aby napisał oświadczenie, czy przełożeni naciskali na niego, żeby postawił byłej posłance SLD zarzuty.
Melka nieświadomy, że rozmowa jest nagrywana, bronił się, że prawdy napisać nie może i wyjawi ją dopiero przed komisją śledczą.
"Jak chcesz, żebym napisał fakty, skoro ktoś, kto (...) mógł mnie naciskać, dalej jest prokuratorem i jest wyżej, i nadzoruje to śledztwo. (...) Musiałbym być poza tą firmą, żeby napisać wszystko. (...) Przecież nie będę cytował słów, jak było - powiedział Melka.
Po tej rozmowie Janeczek polecił wszcząć wobec Melki postępowanie dyscyplinarne. Było ono niejawne.
Nie przekroczyli uprawnień
Badająca tę sprawę krakowska prokuratura ustaliła, że decyzję o opublikowaniu protokołów wydał Jerzy Engelking, zastępca Zbigniewa Ziobry.
Prokuratorzy umorzyli jednak śledztwo w tej sprawie. Ich zdaniem nie można przedstawić mu zarzutów przekroczenia uprawnień oraz ujawnienia niejawnych informacji, bo jako wiceminister sprawiedliwości miał prawo pokazać protokoły z postępowania dyscyplinarnego, a na opublikowanie informacji z postępowania w sprawie śmierci posłanki SLD dostał zgodę od prowadzących je prokuratorów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24